BORA CHUNG - Rozkład północy [recenzja #125]

 


Przereklamowany towar.

***


📕 WYDAWNICTWO: Kwiaty Orientu
🕒 ROK WYDANIA: 2024
📖 ILOŚĆ STRON:  206


                    OCENA:                      

               
 
  

Serio, można było ten tytuł lepiej przetłumaczyć. Zaintrygował mnie – ale szybko okazało się, że znaczy zupełnie co innego, niż myślałem. Moje pierwsze skojarzenia były następujące: „rozkład” à rozkładający się trup. „Północ” à kierunek. Tymczasem chodzi o… nocny rozkład jazdy pociągów („midnight timetable”). Także nie dość, że tłumaczenie jest dwuznaczne (myślę, że nie było to zamierzone), to jeszcze brzmi niezgrabnie.

Mam też zastrzeżenia odnośnie zawartości książki. Oprócz opowiadań Bory Chung (o nich za chwilę), w środku znajdziemy także posłowie, analizę literacką oraz dwie recenzje książki.

W posłowiu autorka w sympatyczny i bezpretensjonalny sposób tłumaczy sens swych opowiadań oraz inspiracje. Jednym się to spodoba, drugim nie, ale nie ulega wątpliwości, że momentami było to nieznośnie infantylne. Na przykład, przy okazji opowiadania Tutaj nie wolno wchodzić autorka zaczyna pouczać, że nie powinno się wchodzić do opuszczonych budynków, bo możemy odnieść obrażenia. Serio? Poczułem się jak idiota.

Dalej analiza literacka, autorstwa krytyczki Park Hye-jin. Gdy czytam, że: „podczas lektury jej prac (Bory Chung) włosy stają mi dęba, po plecach przechodzą ciarki, a czasem ogarnia mnie taki strach, że całe ciało zdaje się sztywnieć, zbyt przerażone, bym mogła obrócić głowę i spojrzeć za siebie”, to wiem jedno: pani Park Hye-jin albo kłamie, albo jest z natury strachliwa i zakłada pieluchę nawet do lektury baśni braci Grimm. 

Na koniec dwie króciutkie, półstronicowe recenzje książki, autorstwa pisarek Kang Hwagil i Kim Bo-young. Lakoniczne i bezjajeczne: nic nie wnoszą i są zupełnie niepotrzebne. Nawiasem mówiąc, chętnie przeczytałbym po polsku gotyckie opowiadania Hwagil, inspirowane twórczością sióstr Brontë i Mary Shelley.

Cały czas zachodzę w głowę, po co te wszystkie wypełniacze? Oczywistym jest, że dobra literatura obroni się sama. Twórczość Bory Chung dopiero aspiruje do tego miana. Rozkład północy nie jest ani wybitny, ani specjalnie skomplikowany, nie wzbudza zbyt wielu emocji. Dlatego wszystkie te dodatki pompujące twórczość koreańskiej pisarki i stawiające jej ołtarz, są zwyczajnie zbędne. Wzbudziły we mnie efekt odwrotny do zamierzonego: czułem się zażenowany.

Przyznaję, że jest to jeden z bardziej marudnych wstępów w historii mojego bloga. Przejdźmy zatem do głównego dania, czyli opowiadań Bory Chung.

**

- Tutaj nie wolno wchodzić - zdaje się mówić spojrzenie Bory Chung.
(źródło: www.thebookseller.com)

Rozkład północy zawiera ich siedem. Choć stanowią osobne byty, wszystkie łączą się w jedną całość, przenikają wspólnymi wątkami, bohaterami i miejscem akcji. Tym ostatnim jest dziwny instytut, położony na obrzeżach miasta, w którym znajdują się nawiedzone i obdarzone złymi mocami przedmioty. Dla bezpieczeństwa, wszystkie z nich umieszczono w osobnych, zamkniętych na klucz pokojach. Co wieczór jeden z pracowników instytutu wykonuje obchód po wszystkich piętrach, sprawdzając, czy drzwi są zamknięte.

To właśnie podczas owych obchodów dzieją się niepokojące rzeczy. Pracownicy nocnej zmiany są instruowani, by nie oglądać się za siebie, ignorować wszelkie anomalia i dziwne zachowania i pod żadnym pozorem nie odbierać telefonu w ciemnych, pustych miejscach. W kantynie lub podczas przerw wymieniają się opowieściami o dziwnych zjawiskach, których byli świadkiem.

Niektóre motywy przewijają się w kilku opowiadaniach, jak np. tajemniczy mężczyzna wyglądający jak ochroniarz, który pojawia się znikąd, zagradza drogę i zabrania iść dalej. Jest tak przeciętny, że nie sposób zapamiętać jego wyglądu, a identyfikator w taki sposób odbija światło, że nie da się przeczytać nazwiska, które na nim widnieje (albo i nie).

Ptak zamknięty w jednym z pokojów i wspomniany mimochodem w jednym opowiadaniu, staje się głównym bohaterem kolejnego. Dzięki temu, z rozsypanych przez Chung nitek, czytelnik może złożyć swój własny kłębek. Ten pomysł sprawdził się świetnie.

Opowiadania same w sobie stanowią mieszaninę surrealizmu, grozy i „dziwności”. Mamy pojawiające się znikąd owce, monstrualny trampek próbujący zmiażdżyć pracownika instytutu, czy niekończący się tunel drogowy.

Bora Chung jest momentami blisko przekroczenia granicy śmieszności, ale na szczęście tego nie robi.

Spis treści.
(fot. Milczenie Liter)

Tutaj nie wolno wchodzić to historia o tajemniczym ochroniarzu, który materializuje się w różnych miejscach i ostrzega wychodzących z instytutu pracowników stanowczymi słowami: „tutaj nie wolno wchodzić”. Główny bohater, Chan (nachalnie opisany „członek mniejszości seksualnej”), ignoruje ostrzeżenie, wsiada do samochodu i wyrusza w drogę do domu. Wkrótce orientuje się, że zabłądził i nie potrafi się wydostać z tunelu drogowego.

W tamtej chwili Chan zaczął zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. Po opuszczeniu instytutu badawczego skręcił w lewo, więc po jakichś trzydziestu, może czterdziestu minutach jazdy powinien był znaleźć się już w miasteczku. (…) Trasa prowadząca z instytutu do miasta na żadnym odcinku nie ciągnęła się w górę. (…) „Długość tunelu: 1682 km”. Nad głową mignęła mu tablica informacyjna. Kiedy uderzyła go myśl, że tunel jest jakoś dziwnie długi, już znajdował się wewnątrz niego.

Chusteczka opisuje zdegenerowaną rodzinę, w której matka faworyzowała młodszego ze swoich synów. Nawet w dorosłym życiu, dostawał on od matki wszystko, co tylko chciał, wliczając w to ogromne ilości pieniędzy. Nawet gdy wziął ślub, matka wyrzucała z łóżka synową, by spać z własnym synem. Gdy matka umiera, a w testamencie nakazuje spalić elegancko haftowaną chusteczkę, której istnienie zataiła przed swymi dziećmi Chusteczka trafia na śmietnik, a młodszy syn wpada w obsesję na jej punkcie, gotów jest na wszystko, by odzyskać chusteczkę…

Przeklęta owca to chyba najlepsze opowiadanie w zbiorze. W instytucie zatrudniony zostaje DSP, miłośnik historii nadprzyrodzonych, prowadzi nawet kanał z filmami na ten temat. Chodzi wszędzie z telefonem i nagrywa wszystko. On też spotyka nieznajomego ochroniarza, lecz ignoruje jego przestrogę. Łamie zakazy instytutu: wchodzi do jednego z zamkniętych pokojów i kradnie pozostawiony tam przedmiot… To daje początek serii dziwnych zdarzeń z pogranicza groteski, surrealizmu i horroru. Dobrze się bawiłem i tylko w tym opowiadaniu poczułem autentyczny dreszcz grozy.

DSP ustawił w odtwarzaczu maksymalną głośność. (…)

- Hej, kim ty, do cholery, jesteś?! Jaja sobie robisz?! Jak tylko cię znajdę, to nogi z dupy powyrywam! – wrzeszczał na nagraniu głosem przepełnionym furią.

- Spróbuj – wyszeptał ktoś cicho.

DSP doznał szoku. Zatrzymał nagranie o cofnął, by raz jeszcze odsłuchać wcześniejszy fragment.

- Jak tylko cię znajdę, to nogi z dupy powyrywam!

- No mówię, spróbuj.

Tym razem przyciszony głos odpowiedział wyraźniej. DSP ponownie wcisnął pauzę. Cofnął, by usłyszeć to po raz trzeci.

- Jaja sobie robisz?! Jak tylko cię znajdę, to nogi z dupy powyrywam!

- To ty zginiesz – odparł cichy głos. Zaraz potem rozległ się słaby chichot.

Milczenie owiec przybliża postać wicedyrektorki instytutu oraz tłumaczy tytuł książki – na tym się kończą atuty tej opowieści.

Niebieski ptak to szkatułkowa historia sprzed kilkuset lat: tajemnicza chusteczka (czyżby ta sama, co w opowiadaniu Chusteczka ?) i wyhaftowany na niej niebieski ptak. 

Kotek to kolejna niezła rzecz. Mężczyzna nawiązuje romans z żoną swego przyjaciela. Gdy po śmierci przyjaciela wdowa postanawia zakończyć tę rozpustną relację, mężczyzna wpada w furię i morduje swą kochankę. Gdy jej zjawa zaczyna nawiedzać jego żonę w snach, mężczyzna postanawia udać się do mieszkania kochanki i pozbyć się trupa. Zastaje tam jej ulubionego kota, wciąż żywego…

Wcale nie podjął jednoznacznej decyzji o zabiciu dziecka. Nie był aż tak nieludzki, żeby zrobić coś takiego własnemu potomkowi. Nie potrafił jednak z całą pewnością stwierdzić, czy faktycznie go zabił, czy syn rzeczywiście zginął w wypadku. Wszystko trwało ułamek sekundy. Wystarczyła chwila nieuwagi. Odwrócił wzrok tylko na moment. A przynajmniej tak to z pozoru wyglądało.

Słoneczny dzień zdradza kilka sekretów z życia instytutu. Na przykład, że trzymane w instytucie przedmioty trzeba od czasu do czasu wynieść na zewnątrz i wystawić na działanie promieni słonecznych, by uwolnić przywiązane do nich istoty. Przedmioty mogą się wówczas zachowywać w nieprzewidywalny sposób…

Podsumowując – Przeklęta owca to chyba najlepsza rzecz, ale swój klimat i urok mają także Tutaj nie wolno wchodzić i Kotek.

**

Okładka "Przeklętego królika" - nominowanego do International Booker Prize - który w 2023 roku ukazał się na polskim rynku.
(źródło: www.tajfuny.pl)

Koncepcja Bory Chung – choć nie jest niczym nowym - działa bez zarzutu. Tajemniczy instytut rozpala wyobraźnię i aż chciałoby się poznać go bardziej, zobaczyć, ba! – a najlepiej odwiedzić osobiście. Z kolei powtarzające się motywy (ochroniarz, niebieski ptak, chusteczka, telefony „z zaświatów”) udanie podsycają aurę niesamowitości.

Tym bardziej szkoda, że opowiadania koreańskiej pisarki są płaskie, bohaterowie kartonowi, a pomysły – choć nieraz wielce obiecujące – niedoszlifowane. Sytuację pogarsza wydanie książki – a w zasadzie jego zawartość - i momentami dość infantylne posłowie. Pochwalam natomiast umieszczenie na przedniej stronie okładki nazwiska tłumaczki. Taka praktyka powinna stać się standardem!

Autorka opisuje swoją twórczość jako „fikcję, która bada granice między otaczającą nas rzeczywistością, a rzeczywistością wirtualną” i faktycznie tak jest.
(źródło cytatu --> LINK).

Mocne 5,5 - bliżej jednak 6 niż 5.

Przy okazji warto wspomnieć o wyjątkowej więzi, jaka łączy Borę Chung z Polską. Południowokoreańska pisarka studiowała języki słowiańskie, tłumaczy też literaturę polską na język koreański. Musi należeć do kobiet odważnych, ponieważ w 2023 roku porwała się na przekład Bajek robotów Stanisława Lema.


PS. W 2022 roku zbiór opowiadań Cursed bunny (Przeklęty królik) został nominowany do nagrody International Booker Prize (zwyciężyła indyjska pisarka Geetanjali Shree). Polski przekład Królika z 2023 roku upchnąłem już w kolejkę książek do przeczytania - a warto wspomnieć, że akcja jednego z opowiadań (Reunion) toczy się w Polsce.

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER