NIKOŁAJ GOGOL - Opowiadania / Opowiadania petersburskie [recenzja #118]
Klasyk, który zasługuje na swe miano.
***
OCENA:
Co prawda w obliczu wojny na
Ukrainie trudniej jest zachwycać się czymkolwiek, co związane z Rosją, nie
można jednak przykładać putinowskiej miary do uniwersalnych dóbr kultury i
sztuki. Żeby było jeszcze ciekawiej: Gogol, choć powszechnie uważany za Rosjanina, jest pochodzenia ukraińskiego. Odłóżmy jednak na bok obecną sytuację geopolityczną i pozachwycajmy
się jego twórczością.
Nikołaj Gogol pisze ze swadą,
której pozazdrościć mogłaby mu większość współczesnych pisarzy. Gogolowski
narrator to ancymon, jakich mało: łatwo go polubić, ale nie warto mu ufać. Jest
chybotliwy, z tendencją do spoufalania się i plotkowania. Jeśli uzna, że warto
wprowadzić fabularną dygresję, bez zawahania przerwie opowiadanie i to zrobi.
Dzięki tym zabiegom, bezimienny zazwyczaj narrator staje się jakby dodatkową
postacią. Nie jest eteryczny, ma swoje wady i zalety.
Robi wszystko po swojemu. Gdy
podczas lektury Nosa zaczynamy się
czuć komfortowo, a fabuła powoli nabiera rozpędu, wkracza narrator i
bezceremonialnie przerywa budowany przez autora (siebie?) nastrój, mamrocząc
coś w stylu: „… ale w tym momencie muszę przerwać i wytłumaczyć czytelnikowi,
kim był Kowalew i jakiego rodzaju był z niego asesor”.
Opowiadania petersburskie ze znanej i lubianej serii „z kolibrem”
to maleństwo zawierające dwa opowiadania. Oba genialne.
Szynel przedstawia historię urzędnika, Akakiusza Kamaszkina.
Kamaszkin nie wyróżnia się niczym szczególnym: niski, ryżawy o hemoroidalnej
cerze (hehe). W urzędzie od zawsze, niezmiennie na tym samym stanowisku: radca
tytularny do spraw przepisywania dokumentów. Służył gorliwie i z miłością, lecz
mimo to był poniżany przez kolegów i przełożonych. Nie miał rodziny, żony, ani
przyjaciół. Sytuacja zmienia się, gdy psuje mu się płaszcz. Zmuszony do wydania
ostatnich zaskórniaków na zakup nowego, Kamaszkin ze zdumieniem zauważa iż nowy
płaszcz zmienił podejście współpracowników: zamiast pogardy pojawiła się nić
sympatii, zamiast ignorancji ciekawość. Pan Akakiusz zostaje nawet zaproszony
na imprezę urzędasów, która doprowadza do…
Newski prospekt to nieco gorsza, ale wciąż wyśmienita historia
dwóch znajomych. Młodziutki Piskariew to artysta-marzyciel, łatwo ulegający
emocjom. Z kolei porucznik Pirogow to człowiek pragmatyczny, ułożony,
postępujący według planu. Podczas jednego ze spacerów po Newskim Prospekcie,
zauważają dwie piękne kobiety i każdy z nich rusza śladem jednej z nich. W tym momencie Gogol rozszczepia historię na
dwa wątki, poznajemy perypetie obu bohaterów oraz – jakże odmienne –
zakończenie ich polowania na kobiety. Pod zewnętrzną warstwą trzymającej w
napięciu, romantyczno-żartobliwej historii snuje pochodzący z Ukrainy pisarz
rozważania na temat różnego podejścia do życia i radzenia sobie z jego
dylematami.
Newski Prospekt w latach 1890-1900. (źródło: domena publiczna) |
Niech to jednak nikogo nie zmyli,
bowiem głównym bohaterem opowiadania jest tytułowy Newski Prospekt. Ulica,
aleja, główny trakt Petersburga – zwał jak zwał - opiewana jest przez Gogola z
należnymi jej honorami. Do tej pory nie spotkałem się chyba w literaturze z tak
apetycznym i pełnym pasji opisem ulicy; nawet jeśli jest to główna arteria nie
byle jakiego przecież miasta. Newski Prospekt pojawia się także w innych
opowiadaniach, np. w Nosie.
Nie masz nic piękniejszego nad Newski Prospekt, przynajmniej w Petersburgu, dla którego stanowi wszystko. (…) Jest to jedyne miejsce, gdzie się ludzie pokazują nie z konieczności, gdzie nie zapędza ich ani przymus, ani sprawy handlowe, ogarniające cały Petersburg.
Książki Gogola mogłyby być
sprzedawane w zestawie z wycieczką do Petersburga. Oczywiście dzisiaj jest to mission impossible, ale może kiedyś… Mam
przeczucie, że nawet po tylu latach, Newski Prospekt wciąż jest miejsce magicznym.
Newski prospekt - widok współczesny. (źródło: Wikipedia) |
Opowiadania zawierają sześć historii, w tym znany nam już Szynel. Fani grozy kojarzyć mogą
klimatycznego Wija, który w ogóle się
nie zestarzał. Ba, zyskuje przy drugim czytaniu.
Trzech młodzianów (teolog, mówca
i filozof) opuszcza seminarium. Nocą błądzą w lesie i trafiają do zapuszczonej
osady, gdzie przyjmuje ich gburowata starucha. W tym momencie historia
przełącza się na filozofa Bruta Choma, resztę bohaterów Gogol wyrzuca poza
fabułę, gdzie pozostaną prawie do samego jej końca. Gdy jakiś czas później
starucha umiera, wspomnienie nocy spędzonej w chacie dopada Choma. Ostatnie
życzenie zmarłej zmusza go do spędzenia trzech nocy przy trumnie i odprawienia
modłów za jej (nieboszczki, nie trumny) duszę. Tutaj kolejny raz objawia się
geniusz Gogola.
Dreszcze grozy przeplatają się z
niezwykłą lekkością z jaką prowadzona jest narracja. Sceny straszne kontrastują
z zabawnymi („Pozostawszy sam, filozof spałaszował natychmiast karasia,
obejrzał plecione ściany chlewa, kopnął w ryj ciekawą świnię, która wyjrzała
zza przegródki, i położył się na prawym boku”). Jakby tego było mało, ta
zwyczajna, zdawałoby się, opowiastka grozy stanowi piękną metaforę walki z
pokusami, na które wystawiony jest każdy z nas. Ma też walory dokumentalne,
stanowi bowiem zapis tradycyjnej ukraińskiej ludowej opowieści, przekazywanej z pokolenia na pokolenie
przez Kozaków. Mistrzostwo!
Kadr z filmu pt. "Wij", luźnej adaptacji noweli Gogola. Jest to nieco zapomniania (i niedoceniana) produkcja rosyjsko-ukraińsko (!)-czeska z 2014 roku. (źródło: www.teleman.pl) |
Absolutnym i niepodważalnym
klasykiem jest Nos: surrealistyczne
dziełko, w którym Gogol splata losy cyrulika Iwana Jakowlewicza oraz asesora
kolegialnego Kowalewa, który sam siebie zwał majorem.
Gogol miał zresztą obsesję na
punkcie tej części twarzy. Sam był posiadaczem długiego nosa, podobno potrafił
go dotknąć czubkiem języka. Bał się pijawek i robaków. Tak go opisywał Nabokov:
Był chłopcem słabowitym, trzęsącym się, myszowatym. Miał wiecznie brudne ręce i tłuste włosy, z ucha ciągle ciekła mu ropa. Obżerał się słodyczami, rzadko się mył i nosił brudną bieliznę. Nie dziwota, że uczniowie unikali dotykania książek, które przedtem czytał i drwili z niego przy każdej okazji.
Wracając jednak do treści
opowiadania. Pewnego dnia podczas śniadania Jakowlewicz znajduje w bochenku
chleba nos. Żona oskarża go o celowe odcięcie nosa jednemu z klientów.
Tymczasem Kowalew chcąc sprawdzić
jak się ma pryszczyk, którego zauważył dzień wcześniej, sięga po lusterko. Z
przerażeniem konstatuje, iż z jego twarzy zniknął kluf. Zamiast niego zupełnie
gładkie miejsce! Wkrótce ruchliwy nos nabywa cech ludzkich; zaczyna pokazywać
się na mieście, jeździ dorożką, a zrozpaczony Kowalew staje do walki z
biurokracją i tępotą społeczną, motywowany szlachetnym celem, to jest
odzyskaniem własnego nosa. I znów: niesamowita lekkość i poczucie humoru Gogola
sprawia, że jesteśmy zauroczeni i natychmiast dajemy się porwać absurdalnej
fabule, w której nosy robią, co chcą. Kowalew kilka razy przypominać będzie, że
co jak co, ale znajomości to on ma: Czechtyriewa – wdowa po radcy stanu,
Pałagieja Grigoriewna Podtoczina – sztabs-oficerowa…
W Nosie Gogol kolejny raz rozpoczyna opowiadanie od wprowadzenia
głównego, zdawałoby się, bohatera, by zepchnąć go na drugi plan i zasłonić nową
postacią, która kradnie całe show.
„Major” Kowalew mimo swych wad,
wzbudza nieco sympatii i litości. Nie
udaje mu się jednak przekonać prawie nikogo do swej osobistej tragedii. Co nas,
czytelników, dziwi – wszak musi być coś wart człowiek, który co czwartek bywa u
wdowy Czechtyriewej, a sztabs-oficerowa Podtoczina jest jego dobrą znajomą.
Jak słusznie zauważa amerykański
pisarz George Saunders w swojej intrygującej analizie opowiadań rosyjskich pt. Kąpiel w stawie podczas deszczu dziwna logika tego opowiadania nie jest skutkiem błędu ani
przekory, nie jest też banalna ani przypadkowa, lecz oddaje prawdziwą logikę
wszechświata: tak właśnie toczy się życie, chociaż nie umiemy tego dostrzec z
równą jak Gogol przenikliwością.
W przedpokoju zobaczył lokaja swego, Iwana, który leżąc na poplamionej skórzanej kanapie pluł w sufit i dość celnie trafiał w to samo miejsce. Taka obojętność sługi rozwścieczyła go; uderzył Iwana kapeluszem po głowie, dodając: - Zawsze się, świnio, głupstwami zajmujesz!
Prześmieszna jest scena, gdy w
redakcji gazety pozbawionego nosa Kowalewa częstują tabaką, której on przecież powąchać
już nie może.
Jeśli chodzi o Opowieść o tym, jak się pokłócił Iwan
Iwanowicz z Iwanem Nikiforowiczem, zdradzę w sekrecie, iż opowiada ona o
tym, jak Iwan Nikiforowicz pokłócił się z Iwanem Iwanowiczem. A że panowie
kłócą się ciekawie, historia trzyma bardzo wysoki poziom. Eskalacja nienawiści
i gniewu ex-przyjaciół rozpryskuje się w pył w starciu z machiną rosyjskiej
biurokracji. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że Nikiforowicz
nazwał Iwanowicza gęsiorem. Po tym pożałowania godnym incydencie sąsiedzi zrywają
ze sobą stosunki, udają, że się nie znają, prawią złośliwości i piszą na siebie
donosy do sądu (w tym samym czasie).
"Szynel" Gogola. Wydanie rosyjskie z lat 90-tych XIX wieku. Ilustracja Igora Grabara - rosyjskiego malarza urodzonego w Budapeszcie. (źródło: domena publiczna) |
Sprawa idzie do apelacji. I
dopiero gdy Iwan Iwanowicz otrzymuje radosną wiadomość, o tym, że sprawa
rozpatrzona będzie jutro, dopiero wówczas wychodzi na świat boży. Niestety, w
ciągu dziesięciu lat od owej chwili sąd zawiadamiać go będzie codziennie, że
sprawa zostanie rozstrzygnięta jutro.
Opowiadanie kończy się słynnym
zwrotem: „nudno jest na tym świecie, proszę państwa”.
Gorzej wypada Powóz. Ciekawie rozwijającą się akcję (oficer
i członek powiatowej arystokracji Czertokucki zaprasza do siebie na obiad
generała i kilku oficerów, lecz dzień wcześniej popija ostro, po czym zasypia i
budzi się na kilka minut przed przyjazdem gości) psuje zaskakująco miałkie
zakończenie.
Radzę jak najszybciej nadrobić
braki i zapoznać się z Gogolem. W przeciwnym razie od razu powiadomię wdowę po
radcy stanu Czechtyriewą oraz sztabs-oficerową Podtoczinę, które – tak się
składa – są moimi dobrymi znajomymi.
Kto nie czytał Gogola, ten gęsior
i kropka.
Opowiadania à
7,5/10
Opowiadania petersburskie à
8,5/10
Wyborna recenzja. Przypomniała mi o jednym zbiorze i zachęciła do lektury drugiego. Za co serdecznie dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i zapraszam częściej. Któż nie lubi komplementów? Na pewno nie ja :)
Usuń