TOMASZ STAWISZYŃSKI - Reguły na czas chaosu [recenzja #114]
Bardzo potrzebna książka.
***
OCENA:
Niewiarygodne, ale do sięgnięcia
po publikację Stawiszyńskiego zachęciła mnie osoba zawodowo związana z piłką
nożną, a – jak wiadomo – ludzie z tego kręgu stereotypowo uważani są za głupców. Tymczasem
w jednym z wywiadów Dawid Szwarga, 33-letni zaledwie trener Rakowa Częstochowa,
polecił lekturę książek starszego od niego o 13 lat filozofa. Trener piłkarski
poleca filozofa! – ileż oksymoronowej abstrakcji kryje się w tym zdaniu.
Piłkarze mają relatywnie krótką
drogę do sławy. Filozofom jest trudniej, muszą przedzierać się przez
nieuczęszczane ścieżyny, otoczeni leśną głuszą i echem własnych rozmyślań. Nie
wiem, czy filozof może być gwiazdą, ale jeśli tak – Tomasz Stawiszyński jest na
dobrej drodze. Autor kilku książek, podcastów, wcześniej m.in. redaktor działu
kultura w „Dzienniku” oraz szef działu krajowego i publicystyki w „Newsweeku”.
Prowadzi audycje radiu TOK FM. Swoje przemyślenia regularnie zamieszcza na
stronie internetowej stawiszynski.org, gdzie można nawet wykupić subskrybcję
(wysokość miesięcznego abonamentu waha się od 15 zł do 500 zł, przy czym
abonamenty za 50, 100, 200 i 500 zł oferują dokładnie takie same korzyści…).
Zaczynem Reguł na czas chaosu był tekst zamieszczony w „Tygodniku
Powszechnym” oraz przekora autora, by pokazać, że filozofowanie może prowadzić
do konkretnych zaleceń i rekomendacji, i tym samym posiadać ów rys
funkcjonalny, który zgodnie ze stereotypem nie jest jednym z atrybutów
filozofii.
Autor zebrał więc 11 aktualnych
tematów, które i jemu nie dają spokoju. Omawia pokrótce ich genezę, mechanizm
działania i zagrożenia, które ze sobą niosą, by na końcu rozdziału uraczyć
czytelnika bezlitośnie logicznymi wnioskami.
Stawiszyński Tomasz w nieco gniewnej, ale i luzackiej pozie. (zdjęcie pochodzi z recenzowanej książki) |
Stawiszyński w elokwentny, a
zarazem przystępny sposób prowadzi czytelnika przez gąszcz swego rozumowania. Z
konsekwencją - a nieraz i brawurą - docieramy wspólnie do konkluzji, owej
reguły na czas chaosu.
I tutaj często może pojawić się
zawód. Niektóre z owych reguł są tak oczywiste, że każdy rozumujący człowiek już
je zna, a może i nawet stosuje.
Przykładowo - apokalipsa. Zgodzimy
się chyba wszyscy, że we współczesnym świecie świetnie sprzedają się newsy o
kataklizmach. Nadciąga zima stulecia, będzie wojna, wkrótce kolejna pandemia –
itp. Sami zresztą napędzamy koniunkturę, klikając w chwytliwe nagłówki portali
internetowych i wczytując się w przesadzone, wyssane z palca przepowiednie.
Sieją w nas niepotrzebny niepokój, napełniając kiesę reklamodawców i możnych
świata wirtualnego. Co zrobić w takiej sytuacji? Jak zachować zdrowy rozsądek?
Otóż, rada brzmi: nie dać się
porwać apokaliptycznej narracji o końcu świata. Niejedna taka sytuacja zdarzała
się w historii ludzkości i niejedna się jeszcze wydarzy. A zdecydowania większość tego typu wieści to zwykłe fake newsy. Hmm. To wszystko
prawda, ale też truizm. Liczyłem na coś, sam nie wiem… bardziej wyrafinowanego?
Zaskakującego?
Paradoksalnie, bardziej
atrakcyjne jest więc rozumowanie Stawiszyńskiego, niż konkluzja, do której ono
prowadzi.
Pozostałe z rad to: unikać
polaryzacji, ograniczać media społecznościowe, przestać się oburzać.
Nie dać się narracjom o
nadciągającym końcu świata, lecz zarazem oswajać się z własną przemijalnością.
Spis treści, czyli w zasadzie książka w pigułce. (fot. Milczenie Liter) |
Pielęgnować w sobie dysonanse
poznawcze, konflikty wewnętrzne oraz ciekawość świata. Poznawać różne punkty
myślenia. I czytać książki. Te ostatnie zalecenie połechtało mnie mile, wszak
bez czytania nie wyobrażam sobie życia.
Momentami jest to doprawdy
pasjonująca lektura. Najciekawsza chyba wtedy, gdy Stawiszyński opowiada o
mechanizmach i algorytmach stosowanych w wirtualnym świecie, które żerują na
ludzkich emocjach.
Nasze mózgi (…) łatwo pozwalają nam zapomnieć, że gdzieś tam, za karykaturalnym awatarem (…) jest jakiś żywy człowiek. Ze swoja podmiotowością, osobistą historią, ze swoimi bliskimi relacjami, lękami, obawami, koszmarami sennymi, emocjami, słowem: z całym swoim życiem, które w jednej chwili zostaje publicznie zdewaluowane, wyśmiane i zredukowane do poziomu mema.
Stawiszyński zauważa, że
dzisiejszy świat (szczególnie - choć nie tylko - ten cyfrowy) chce naszego
zainteresowania i walczy o nie z podziwem godnym lepszej sprawy. Z tym że robi
to tylko po to, by na naszej uwadze i poświęconym czasie zarobić. Jesteśmy
pionkami, monetyzowanymi przez bogatych cybernetycznych możnowładców. Brzmi jak
teoria spiskowa, ale takie są fakty. Spostrzegło to wielu, spostrzegł też
Tomasz Stawiszyński. Paradoksalnie, sam się w ów trend wpisuje... Krytykując
różnej maści cudowne poradniki z prostymi receptami na skomplikowane problemy,
robi przecież dokładnie to samo: publikuje zbiór reguł dotyczących złożonych aspektów
naszej codzienności.
Cynizm?
Nie mniej jednak nie sposób
odmówić Stawiszyńskiemu umiejętności przejrzystego rozumowania, wyciągania logicznych
wniosków i lekkiego pióra, co przekłada się na jasny, konkretny przekaz.
Urozmaica go jędrne, soczyste słownictwo oraz mnóstwo nawiązań do świata nauki,
kultury i sztuki.
Oczywiście, nie zawsze i nie
każdy będzie się z nim zgadzać. To nawet dobrze. Autor jest apologetą
racjonalizmu, który wyżej stawia mędrca szkiełko i oko niż emocje i odruchy
serca. Przekazy ewangeliczne nazywa mitologiami, itp. Znajdzie się jeszcze
kilka innych kontrowersji.
Ja podpisuję się obiema rękami
pod krytyką kultu działania, niepohamowanego pędu do zmiany, czy uwielbianego
przez wszelkiej maści coachów postulatu „życia w zgodzie ze sobą” – plagami,
które trawią współczesny świat, i które – mam nadzieję – szybko przeminą.
Pierwszeństwo myślenia przed działaniem nie oznacza przecież zaniechania działań, lecz wyłącznie takie działanie, które faktycznie ma sens i szansę powodzenia.
Wartością dodaną książki są rekomendacje
czytelnicze dla spragnionych większej dawki wiedzy. Po każdym rozdziale autor
przedstawia inspirującą listę publikacji – „lektur na czas chaosu”. I choć
wiele z nich to dzieła monumentalne, sądzę, że każdy łakomczuch będzie
usatysfakcjonowany. Bardzo dobry pomysł.
Czy ta książka jest potrzebna?
Zdecydowanie tak. Okazuje się, że reguły na czas chaosu mają wiele wspólnego z
odchudzaniem: w obu przypadkach dobrze znamy większość podstawowych zasad,
którymi należy się kierować, co nie zmienia faktu, że zbyt rzadko je stosujemy.
Reguły na czas chaosu zbierają je do
kupy, dzięki czemu po prostu oszczędzamy czas. Poza tym, jak już wspomniałem, prześledzenie rozumowania, które doprowadziło do wykrystalizowania się tych zasad powoduje, że lepiej
je rozumiemy, a więc i większa szansa, że się do nich zastosujemy. Na szczęście
publikacja napisana jest normalnym, zrozumiałym (choć nafaszerowanym
inteligentnymi zwrotami) językiem, a nie żadnym pseudonaukowym bełkotem.
Tego typu książki powinny się
znaleźć na liście lektur obowiązkowych dla szkół średnich. A dla pana
Stawiszyńskiego mam propozycję. Byłoby świetnie, gdyby napisał coś na kształt
takiego poradnika, ale dla szkól podstawowych, np. klas 6-8… Takie wprowadzenie
do pułapek życia i świata wirtualnego, do mechanizmów, które rządzą tym uniwersum.
Spróbować w ten sposób kształtować i przestrzec najmłodsze pokolenia – czyż nie
byłaby to gra warta świeczki?
We współczesnej przestrzeni medialnej (…) istnieje niewątpliwa nadreprezentacja przemądrzałych, dysponujących władzą i pokaźnym kapitałem – nie tylko symbolicznym – starszych mężczyzn, którzy zaciekle bronią własnej pozycji i własnych interesów.
Ocena, jak widać, 7.5/10, ale trochę bliżej siódemki niż ósemki.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)