DINO BUZZATI - Sześćdziesiąt opowiadań [recenzja #101]
Dobre to, oj dobre!
***
OCENA:
Nieczęsto zdarza mi się obcować
ze zbiorami liczącymi aż sześćdziesiąt opowiadań. Już chociażby z tego powodu
Buzzati Dino wzbudził we mnie ciekawość i coś na kształt subtelnego podziwu.
Utrzymywały się one od pierwszego
aż do ostatniego opowiadania, mimo iż – muszę to napisać – są tutaj opowiadania
lepsze i gorsze. Jako że te lepsze są naprawdę bardzo dobre, a gorsze można
wciąż nazwać przyzwoitymi, przyznaję zasłużone, mocne i zbite 7,5. Zdecydowanie bliżej tu do ósemki, niż siódemki.
Zaskoczył mnie Buzzati ilością
opowiadań z wątkami niesamowitymi. Jest tu wszystko: od kosmicznej fantastyki i
lądowania Marsjan, przez niepokojące spotkania ze śmiercią i diabłem
(Płaszcz, Spotkanie z Einsteinem), grozę z nutką makabry (Oko za oko), aż
po stylistykę weird (Lawina, Tylko na to czekali).
Włoski pisarz potrafi więc
zaniepokoić, ale także wzbudzić całą gamę innych emocji. Trzeba być doprawdy
nieczułym skurczybykiem, aby nie wzruszyć się przy historii syna, który po
latach wojennej zawieruchy odwiedza swą matkę i z jakiegoś powodu nie chce
zdjąć wierzchniego odzienia (Płaszcz).
Trzeba być zblazowanym hipsterem, by nie czuć zaskoczenia mistrzowskim
rozwojem dialogu w Zaczyna się na "T". I tak dalej.
Dino Buzzati i jego podciągnięta skarpetka z bliska. (źródło: www.cycling-passion.com) |
Skoro Buzzati to wszystko
potrafi, a przy tym pisze zwięźle i ciekawie, wniosek może być tylko jeden:
świetny z niego pisarz. I tego się trzymam.
Tymczasem tajemniczy nieznajomy, nie zdejmując z siebie szerokiego płaszcza, położył na stole kapelusz i długą paczkę, która wydała metaliczny dźwięk. Schroder z narastającym niepokojem zauważył, że mężczyzna usiadł niemalże w samym progu, jakby koniecznie chciał być jak najdalej od niego.
- Pan pewnie nie pamięta, ale don Valerio już pana zna – powiedział do Schrodera lekarz, który, nie wiedzieć czemu, również usiadł blisko drzwi.
5 najlepszych opowiadań (kolejność przypadkowa):
„Siedem pięter”
Najsłynniejszy (i najlepszy) w
okolicy szpital chlubi się swą wyjątkową strukturą. Otóż, podzielony jest na
siedem pięter, z których każde odpowiada stopniowi zaawansowania choroby. I tak
na siódmym piętrze przebywają pacjenci prawie zdrowi, na szóstym ci z lekkimi
schorzeniami, i tak dalej – aż do piętra pierwszego, zwanego umieralnią, gdzie trafiają
śmiertelnie chorzy.
Pewnego dnia do szpitala trafia
pacjent z zupełnie niegroźną, lekką chorobą. Trafia oczywiście na piętro
siódme. Wkrótce jednak zostaje poproszony o zwolnienie miejsca matce z dziećmi
i przeniesienie się – w drodze wyjątku - na piętro szóste. Ma złe przeczucia,
ale się zgadza…
Świetna rzecz, która naprawdę
daje do myślenia.
„Pancernik <Tod>”
Jedno z najdłuższych opowiadań w
zbiorze. Główny bohater, Hugo Regulus – niegdyś oficer marynarki - obecnie
pracuje w kartotece podoficerów, obserwując ich promocje, przeniesienia i
przepustki. Dni mijają rutynowo jeden za drugim, aż do momentu, gdy Regulus
zauważa dziwną prawidłowość. Od pewnego czasu lawinowo zaczęła wzrastać liczba
powołań, których cel opisywano jako „Ewentualność 9000 – misja specjalna”. Fala
nie omija nawet najbliższego współpracownika Regulusa, Willy’ego Untermeyera.
Problem w tym, że nikt nie wie (lub nie chce zdradzić), co oznacza kryptonim „Ewentualność
9000”. Wkrótce staje się to obsesją głównego bohatera, który postanawia na
własną rękę rozwikłać tajemnicę.
Thriller szpiegowski z elementami
grozy, trzyma w napięciu od pierwszej (no dobra, drugiej), do ostatniej strony.
Buzzati i Dolomity, czyli wielka miłość pełna wzajemnego szacunku. (źródło: www.loscarpone.cai.it, zdjęcie z kolekcji Rolly Marchiego). |
„Panika w La Scali”
Wyśmienite studium
psychologiczne. Krążące od jakiegoś czasu po Mediolanie pogłoski o rzekomej
rewolucji/obaleniu władzy osiągają kulminację podczas spektaklu teatralnego pt. Rzeź niewiniątek. Najpierw widzów
rozstraja dziwna, nerwowa muzyka. Następnie w jednej z loży pojawiają się tajemniczy, eleganccy mężczyźni o woskowych twarzach,
by po drugim akcie zniknąć, wraz z prefektem policji. Budynek La Scali staje
się miejscem knowań, sojuszy, plotek. Widzowie – elita finansowa i śmietanka
towarzyska Mediolanu – niejako z własnej woli zostaje uwięziona w gmachu teatru
i gorączkowo zastanawia się, którą stronę poprzeć. Podobno władza została już
obalona, a ulice opustoszały. Ktoś apeluje o rozsądek i opuszczenie teatru.
Inni lawirują między zwolennikami przewrotu a konserwatystami. Co robić, komu
można zaufać?
W końcu jeden z nich – wiekowy już
maestro pianina Claudio Cottes – postanawia wyjść na zewnątrz…
Z tym światowym blaskiem kontrastowała jedna jedyna loża, niczym ciemne, nieruchome oko pośród rozedrganych kwiatów. Loża na trzecim piętrze, z trójka mężczyzn w wieku od trzydziestu do czterdziestu lat (…) – wszyscy ubrani byli w czarne garnitury z dwurzędowymi marynarkami i ciemnymi krawatami, wszyscy mieli chude, ponure twarze. Nieruchomi, niemi, (…) uporczywie wpatrzeni w kurtynę, jakby to była jedyna rzecz godna uwagi: wyglądali nie jak widzowie, którzy przyszli raczyć się spektaklem, lecz sędziowie jakiegoś strasznego trybunału. (…) Kto zatrzymał na nich spojrzenie, od razu poczuł się nieswojo.
Jedna z wielu włoskich okładek do "Paniki w La Scali". (źródło: www.cultura.com) |
„Tylko na to czekali”
Niepokojąca rzecz. Zmęczone
podróżą małżeństwo dociera do nienazwanego miasta. Szukają noclegu, co wydaje
się łatwym zadaniem. Dziwna sprawa: wszystkie hotele w mieście mają pełne
obłożenie, chociaż w środku nie widać śladu życia – nie licząc śpiącego
recepcjonisty. Aby wziąć kąpiel, należy ustawić się w olbrzymiej kolejce do
miejskiej łaźni i okazać dokument tożsamości. Zmęczenie i nerwy dają znać o
sobie, a wkrótce okazuje się, że ta uśpiona, leniwa mieścina skrywa coś
niepokojącego, coś bardzo groźnego…
Inna kobieta, o lisiej twarzy, uniosła dłonie i potrząsnęła nimi.
- To fontanna dla dzieci – krzyknęła. – Rozumie pani? Dla dzieci!
Pozostałe odezwały się jak echo:
- Proszę wyjść z fontanny! Wyjść! Jest dla dzieci!
Słysząc okrzyki, Anna odwróciła się powtórnie, ale chyba nie zauważyła, jaki wyraz przybrały w kilka chwil twarze kobiet dookoła: były spocone, zaczerwienione, gniewne, z odpychającymi załamaniami w kącikach ust.
„Lawina”
Początkujący reporter zostaje
wysłany do małej górskiej mieściny w celu zebrania materiału o lawinie, która
nawiedziła te okolice. Podekscytowany wyrusza na miejsce. Jest przekonany, że z
tej historii powstanie artykuł, który uczyni z niego gwiazdę dziennikarstwa.
Jakież jest jego zdziwienie, gdy
mieszkańcy wioski nie mają pojęcia o żadnej lawinie. Jednak młody dziennikarz
nie daje za wygraną, co uruchomi pewien łańcuch zdarzeń…
To tylko pięć opowiadań, bez
problemu mógłbym wybrać 10, a nawet 15. Te jednak najbardziej wbiły mi się w
pamięć, bo siłą rzeczy po przeczytaniu sześćdziesięciu opowiadań większość z
nich wyleci z głowy bardzo szybko.
Spis treści, część pierwsza. (fot. Milczenie Liter) |
... i druga. (fot. Milczenie Liter) |
Dino Buzzati bez większego trudu robi to, co każdy dobry pisarz robić powinien. Daje rozrywkę: niepozbawioną humoru, ironii, zaskakujących zakończeń i szczypty niesamowitości. Jest to rozrywka dość lekkostrawna, nigdy jednak prymitywna.
Jeden z lepszych zbiorów opowiadań jakie dane mi było czytać.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)