DINO BUZZATI - Sześćdziesiąt opowiadań [recenzja #101]

 


Dobre to, oj dobre!

***


📕 WYDAWNICTWO: Świat Literacki
🕒 ROK WYDANIA: 2006
📖 ILOŚĆ STRON: 524


                    OCENA:                      

               
  
 

Nieczęsto zdarza mi się obcować ze zbiorami liczącymi aż sześćdziesiąt opowiadań. Już chociażby z tego powodu Buzzati Dino wzbudził we mnie ciekawość i coś na kształt subtelnego podziwu.

Utrzymywały się one od pierwszego aż do ostatniego opowiadania, mimo iż – muszę to napisać – są tutaj opowiadania lepsze i gorsze. Jako że te lepsze są naprawdę bardzo dobre, a gorsze można wciąż nazwać przyzwoitymi, przyznaję zasłużone, mocne i zbite 7,5. Zdecydowanie bliżej tu do ósemki, niż siódemki.

Zaskoczył mnie Buzzati ilością opowiadań z wątkami niesamowitymi. Jest tu wszystko: od kosmicznej fantastyki i lądowania Marsjan, przez niepokojące spotkania ze śmiercią i diabłem (Płaszcz, Spotkanie z Einsteinem), grozę z nutką makabry (Oko za oko), aż po stylistykę weird (Lawina, Tylko na to czekali).

Włoski pisarz potrafi więc zaniepokoić, ale także wzbudzić całą gamę innych emocji. Trzeba być doprawdy nieczułym skurczybykiem, aby nie wzruszyć się przy historii syna, który po latach wojennej zawieruchy odwiedza swą matkę i z jakiegoś powodu nie chce zdjąć wierzchniego odzienia (Płaszcz).  Trzeba być zblazowanym hipsterem, by nie czuć zaskoczenia mistrzowskim rozwojem dialogu w Zaczyna się na "T". I tak dalej.

Dino Buzzati i jego podciągnięta skarpetka z bliska.
(źródło: www.cycling-passion.com)

Skoro Buzzati to wszystko potrafi, a przy tym pisze zwięźle i ciekawie, wniosek może być tylko jeden: świetny z niego pisarz. I tego się trzymam.

Tymczasem tajemniczy nieznajomy, nie zdejmując z siebie szerokiego płaszcza, położył na stole kapelusz i długą paczkę, która wydała metaliczny dźwięk. Schroder z narastającym niepokojem zauważył, że mężczyzna usiadł niemalże w samym progu, jakby koniecznie chciał być jak najdalej od niego.

- Pan pewnie nie pamięta, ale don Valerio już pana zna – powiedział do Schrodera lekarz, który, nie wiedzieć czemu, również usiadł blisko drzwi.


5 najlepszych opowiadań (kolejność przypadkowa):


„Siedem pięter”

Najsłynniejszy (i najlepszy) w okolicy szpital chlubi się swą wyjątkową strukturą. Otóż, podzielony jest na siedem pięter, z których każde odpowiada stopniowi zaawansowania choroby. I tak na siódmym piętrze przebywają pacjenci prawie zdrowi, na szóstym ci z lekkimi schorzeniami, i tak dalej – aż do piętra pierwszego, zwanego umieralnią, gdzie trafiają śmiertelnie chorzy.

Pewnego dnia do szpitala trafia pacjent z zupełnie niegroźną, lekką chorobą. Trafia oczywiście na piętro siódme. Wkrótce jednak zostaje poproszony o zwolnienie miejsca matce z dziećmi i przeniesienie się – w drodze wyjątku - na piętro szóste. Ma złe przeczucia, ale się zgadza…

Świetna rzecz, która naprawdę daje do myślenia.

„Pancernik <Tod>”

Jedno z najdłuższych opowiadań w zbiorze. Główny bohater, Hugo Regulus – niegdyś oficer marynarki - obecnie pracuje w kartotece podoficerów, obserwując ich promocje, przeniesienia i przepustki. Dni mijają rutynowo jeden za drugim, aż do momentu, gdy Regulus zauważa dziwną prawidłowość. Od pewnego czasu lawinowo zaczęła wzrastać liczba powołań, których cel opisywano jako „Ewentualność 9000 – misja specjalna”. Fala nie omija nawet najbliższego współpracownika Regulusa, Willy’ego Untermeyera. Problem w tym, że nikt nie wie (lub nie chce zdradzić), co oznacza kryptonim „Ewentualność 9000”. Wkrótce staje się to obsesją głównego bohatera, który postanawia na własną rękę rozwikłać tajemnicę.

Thriller szpiegowski z elementami grozy, trzyma w napięciu od pierwszej (no dobra, drugiej), do ostatniej strony.

Buzzati i Dolomity, czyli wielka miłość pełna wzajemnego szacunku.
(źródło: www.loscarpone.cai.it, zdjęcie z kolekcji Rolly Marchiego).

„Panika w La Scali”

Wyśmienite studium psychologiczne. Krążące od jakiegoś czasu po Mediolanie pogłoski o rzekomej rewolucji/obaleniu władzy osiągają kulminację podczas spektaklu teatralnego pt. Rzeź niewiniątek. Najpierw widzów rozstraja dziwna, nerwowa muzyka. Następnie w jednej z loży pojawiają się tajemniczy, eleganccy mężczyźni o woskowych twarzach, by po drugim akcie zniknąć, wraz z prefektem policji. Budynek La Scali staje się miejscem knowań, sojuszy, plotek. Widzowie – elita finansowa i śmietanka towarzyska Mediolanu – niejako z własnej woli zostaje uwięziona w gmachu teatru i gorączkowo zastanawia się, którą stronę poprzeć. Podobno władza została już obalona, a ulice opustoszały. Ktoś apeluje o rozsądek i opuszczenie teatru. Inni lawirują między zwolennikami przewrotu a konserwatystami. Co robić, komu można zaufać?

W końcu jeden z nich – wiekowy już maestro pianina Claudio Cottes – postanawia wyjść na zewnątrz…

Z tym światowym blaskiem kontrastowała jedna jedyna loża, niczym ciemne, nieruchome oko pośród rozedrganych kwiatów. Loża na trzecim piętrze, z trójka mężczyzn w wieku od trzydziestu do czterdziestu lat (…) – wszyscy ubrani byli w czarne garnitury z dwurzędowymi marynarkami i ciemnymi krawatami, wszyscy mieli chude, ponure twarze. Nieruchomi, niemi, (…) uporczywie wpatrzeni w kurtynę, jakby to była jedyna rzecz godna uwagi: wyglądali nie jak widzowie, którzy przyszli raczyć się spektaklem, lecz sędziowie jakiegoś strasznego trybunału. (…) Kto zatrzymał na nich spojrzenie, od razu poczuł się nieswojo.

Jedna z wielu włoskich okładek do "Paniki w La Scali".
(źródło: www.cultura.com)

„Tylko na to czekali”

Niepokojąca rzecz. Zmęczone podróżą małżeństwo dociera do nienazwanego miasta. Szukają noclegu, co wydaje się łatwym zadaniem. Dziwna sprawa: wszystkie hotele w mieście mają pełne obłożenie, chociaż w środku nie widać śladu życia – nie licząc śpiącego recepcjonisty. Aby wziąć kąpiel, należy ustawić się w olbrzymiej kolejce do miejskiej łaźni i okazać dokument tożsamości. Zmęczenie i nerwy dają znać o sobie, a wkrótce okazuje się, że ta uśpiona, leniwa mieścina skrywa coś niepokojącego, coś bardzo groźnego…

Inna kobieta, o lisiej twarzy, uniosła dłonie i potrząsnęła nimi.

- To fontanna dla dzieci – krzyknęła. – Rozumie pani? Dla dzieci!

Pozostałe odezwały się jak echo:

- Proszę wyjść z fontanny! Wyjść! Jest dla dzieci!

Słysząc okrzyki, Anna odwróciła się powtórnie, ale chyba nie zauważyła, jaki wyraz przybrały w kilka chwil twarze kobiet dookoła: były spocone, zaczerwienione, gniewne, z odpychającymi załamaniami w kącikach ust.

„Lawina”

Początkujący reporter zostaje wysłany do małej górskiej mieściny w celu zebrania materiału o lawinie, która nawiedziła te okolice. Podekscytowany wyrusza na miejsce. Jest przekonany, że z tej historii powstanie artykuł, który uczyni z niego gwiazdę dziennikarstwa. Jakież jest jego zdziwienie,  gdy mieszkańcy wioski nie mają pojęcia o żadnej lawinie. Jednak młody dziennikarz nie daje za wygraną, co uruchomi pewien łańcuch zdarzeń…

To tylko pięć opowiadań, bez problemu mógłbym wybrać 10, a nawet 15. Te jednak najbardziej wbiły mi się w pamięć, bo siłą rzeczy po przeczytaniu sześćdziesięciu opowiadań większość z nich wyleci z głowy bardzo szybko.

Spis treści, część pierwsza.
(fot. Milczenie Liter)

Motywy, które najczęściej rozgrzebuje Buzzati to przewrotność ludzkiego losu (Zaczyna się na "T"), czająca się za rogiem śmierć oraz ułudy i miraże, którym bardzo łatwo – zbyt łatwo! – ulegają ludzie (wspomniana już Panika w La Scali, czy Mury Anagoor, o mieście skrytym za wielkimi murami, które nie wpuszcza do środka absolutnie nikogo. Ciekawa jest również kolejowa miniaturka pt. Coś się wydarzyło opisująca podróż pasażerów ekspresu, którzy przez szyby pędzącego pociągu obserwują panikę w każdym napotkanym mieście, jednak zamknięci w bryle pociągu nie wiedzą, co się stało.

... i druga.
(fot. Milczenie Liter)

Dino Buzzati bez większego trudu robi to, co każdy dobry pisarz robić powinien. Daje rozrywkę: niepozbawioną humoru, ironii, zaskakujących zakończeń i szczypty niesamowitości. Jest to rozrywka dość lekkostrawna, nigdy jednak prymitywna. 

Jeden z lepszych zbiorów opowiadań jakie dane mi było czytać.

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER