[POLSKIE NIESAMOWITOŚCI #06], Henryk Zbierzchowski - Pająk i inne nowele
Tyleż przeciętnie, co niegroźnie.
***
OCENA:
Groza: 1/3
Fantastyka: 1/3
Henryk Zbierzchowski jest
zazwyczaj pomijany w przeróżnych antologiach opowieści niesamowitych,
tajemniczych czy fantastycznych. Na jego miejscu czułbym się urażony.
Tym bardziej, że jego nowelki
dysponują rzadko spotykaną u takich nestorów językową uniwersalnością. Choć
powstały ponad 100 lat temu, nie rażą archaizmami, dziwną konstrukcją zdań czy
egzaltowanym romantyzmem. Wielka zaleta!
Potrafi także Zbierzchowski
wykreować nastrój grozy. W Pająku…
elementy grozy lub niesamowitości pojawiają się w 5 z 11 opowiadań.
W tytułowym Pająku bohater przybywa z Paryża do małej mieściny, w której
spędził młodość. Odziedziczył w spadku kamienicę z ziemią, którą zamierza jak
najszybciej sprzedać. Wynajmuje brudny pokoik w hotelu „Pod tłustą rybą”. Za
radą swojego adwokata kontaktuje się z niejakim Bielskim, zainteresowanym
kupnem jego majątku. Ów Bielski to 67-letni kaleka i garbus o dziwnym,
przenikliwym spojrzeniu…
Teraz dopiero zobaczył w całej nagości ohydne kalectwo tego człowieka. Pokręcone kikuty nóg wlokły się bezładnie po podłodze, siwa głowa zapadła się jakby w ramiona, kadłub skurczył się i zmalał. Jedne tylko ręce, naprężone od wysiłku, drapieżne i ściskające kurczowo drzewce kul, wyolbrzymiały ponad miarę. Gdy pełzał tak powolnym ruchem ku drzwiom, wydawał się w niepewnem świetle małej lampy potwornym, czarnym pająkiem o człowieczej głowie. Wzbudzał odrazę, silniejszą nad litość.
Dodam tylko, że tytułowy pająk
może być interpretowany na wiele sposobów.
Nad sinemi wodami to z kolei całkiem inna historia, z czasów zbroi
i średniowiecza. Grupa wojowników oblega staw i znajdującą się na nim wysepkę,
na której skrywa się tatarski awanturnik, nękający okoliczne wsie. Wydaje się
wręcz, że ów złowrogi nikczemnik zawarł jakiś tajemny pakt z wodą. Wódz całymi
nocami wsłuchuje się w szept stawu, wpatruje w wodę, szuka inspiracji, aż w
końcu wpada na pomysł, który doprowadzi do finału. Dla kogo będzie on
tragiczny? Najbardziej klimatyczna rzecz w całym zbiorze.
Sen także wprowadza wątki niesamowite. Przyjęcie, alkohol, dyskusja
nad tym, jak powstają sny. Doktor, podpity wprawdzie, ale trzeźwo wykłada, że
sny mają podłoże gastryczne. Zjesz ogórka – przyśnią się okropności (muszę to
sprawdzić). A może sny to projekcja naszych doświadczeń, obrazów i marzeń? Tak
czy siak, wszyscy są zgodni, że sny to bujda i nie należy im przypisywać
większych znaczeń. Wtedy odzywa się pan Józef, odludek, mieszkający we wsi
kilkanaście lat, ale nie utrzymujący z nikim kontaktu. Jego historii wszyscy
słuchają z zapartym tchem…
Spis treści. (fot. Milczenie Liter) |
Im dalej, tym gorzej: Potworek to obyczajowa historyjka z
nieco krwawym finałem, Fakir to
bajeczka do zapomnienia, Danga z
kolei opowiada historię małej dziewczynki i jej lustrzanej przyjaciółki.
Dalej jedna z lepszych rzeczy, Odwiedziny. Czesław, amator kobiet i niepoprawny Don
Juan, zmierzyć się musi z tajemniczym listem i sytuacją wykraczającą poza
standardowe, ziemskie rozumowanie. Groza i fantastyka wyraźnie zaakcentowane.
Końcówka zbioru wymaga od
czytelnika pewnych zasobów cierpliwości i wyrozumiałości. Sfinks, poza akcentem z psami, do zapomnienia. Ostatni romantyk odstrasza już nawet tytułem, a Milczącą taktownie przemilczę. Nieco
wyróżnia się Przeklętnica, gdzie
wątłe i tak elementy niesamowite przytłoczone zostają miłosną dykteryjką.
Henryk Zbierzchowski z córką Izabellą na uroczystości jej ślubu. (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe) |
I może zabrzmię jak plugawy szowinista,
ale element, który psuje nowele Zbierzchowskiego to właśnie kobiety. Pojawiają
się zupełnie bez potrzeby w prawie każdym opowiadaniu, psując je swymi
romansowymi inklinacjami. Z przymrużeniem oka zauważyć można, że casus
Zbierzchowskiego trwa zresztą do dzisiaj: ludzie z uporem maniaka kupują psy a
potem po nich nie sprzątają; tak jak Zbierzchowski uparł się, by do swych
opowiadań wprowadzać postacie kobiece. Po co to robi, skoro nie potrafi im
nadać błysku ani zagospodarować przestrzeni do pokazania swych walorów? Pojęcia
nie mam.
Oczywiście, groza Zbierzchowskiego nie jest grozą pisaną z wielkiej litery. To bardziej małe straszki i drobne tajemnice. Ta mikro skala powoduje zupełnie inny odbiór: zamiast przerażać, po prostu ciekawi. Co nie jest wcale takie złe.
Recenzja jak zawsze na tej stronie to źródło czystej przyjemności literackiej. A co do tych kobiet, hmmm, może to taki ukryty przekaz. Bo czyż nie jest tak, że i w rzeczywistym świecie pojawiają się często w życiu bohatera zupełnie bez potrzeby i psują wszystko swymi przeróżnymi inklinacjami?
OdpowiedzUsuń