RÓŻNI AUTORZY - Błękitna kula ziemska [recenzja #83]
50-letni Bułgarzy i morze.
***
OCENA:
W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment, kiedy zaczyna skrycie marzyć o zapoznaniu się z bułgarską literaturą. Warto mieć wtedy pod ręką jakiś bułgarski epos narodowy, zestaw uzupełniających lektur szkolnych z bałkańskich szkół, lub chociażby - to minimum przyzwoitości - antologię bułgarskich opowiadań marynistycznych.
Nie mam nic przeciwko Bułgarom (chociaż nie rozumiem, czemu depilują sobie łydki), znam kilka przesympatycznych osób z tego kraju, spędziłem niegdyś piękne wakacje w Złotych Piaskach, doceniałem piłkarską maestrię Christo Stoiczkowa. Czy to wystarczy, by stawić czoła wyzwaniu?
Z drżącymi i niewydepilowanymi
(choć jak zawsze, jędrnymi) łydkami rozpocząłem więc lekturę antologii pt. Błękitna kula ziemska. Co ciekawe, większość autorów w momencie publikacji książki było w podobnym wieku: tuż przed lub tuż po pięćdziesiątce. Wszystkie opowiadania zawarte w zbiorze poruszają tematy morskie: podróże na statkach, rybołówstwo, służba okrętowa, czy morska turystyka. Książka jest częścią serii "Światowa proza morska", w skład której wchodzą m.in. opowiadania greckie, polskie, czy duńskie.
Wbrew moim obawom, nie było tak źle. To
się naprawdę dało czytać. Znalazłem nawet krótkie mgnienie grozy:
Zza płotu, tuż koło drzewa jak spod ziemi wyrósł jakiś starszy człowiek w kamizelce. Wysoki i chudy, z okrągłym sterczącym brzuszkiem, nienaturalnie wystającym, jakby ktoś wepchnął mu piłkę do spodni. W lśniącej łysinie człowieka odbijało się słońce. Chłopca najbardziej zdumiała jego twarz, duża i płaska, jakby wklęśnięta, o wystającej brodzie i monstrualnie wypukłym czole… z jej głębi sterczał czubek spłaszczonego nosa. Oczy miał bezbarwne, a nad nimi zamiast brwi parę jasnych włosków. Człowiek podparł się na oblepionej ziemią motyce.
EMIL MANOW - "Gałązka kwitnących migdałów"
I choć wybitnej literatury tu nie
uświadczymy, bez problemu znajdziemy w Błękitnej kuli ziemskiej kilka dobrych rzeczy. Mnie najbardziej przypadły do gustu:
04. Iwajło Petrow – Kapitan Brice
Pensjonarski obrazek. Uzdrowisko
gdzieś w Bułgarii. Tytułowy kapitan Brice – trzydziestoletni, umięśniony i
nieustraszony heros. Podejrzewam, że potrafił nawet ruszać sutkami, choć autor
nie wypowiedział się jednoznacznie na ten temat. Kapitan Brice to jeden z tych
typów, którzy mimo relatywnie młodego wieku z niejednego pieca chleb jedli. Nigdy
się nie wywyższa, wszystkich traktuje z godnością. Przedmiotem opowieści jest gierka,
którą prowadzi z pewną z urodziwą mężatką, przebywającą w kurorcie ze swym kilkuletnim
synem. Zakończenie mnie zaskoczyło.
- Chcę trochę podenerwować tę sofijską lalunię. Wystarczy, że rzucę na nią okiem, a ją od razu opadają wyrzuty sumienia, cała dygoce i bez słowa czeka, co zrobię. A ja nic więcej nie zrobię. Jej udręki sprawiają mi prawdziwą przyjemność. Mszczę się na niej bracie, mszczę się za własny idiotyczny los. Za własne zawiedzione ambicje…
Iwajło Petrow (źródło: www.nationalgeographic.bg) |
03. Nikołaj Antonow – Gdy ocean
był bezpański
Zgrabnie poprowadzone opowiadanie
poruszające temat odpowiedzialności za swoje czyny i podejmowania wysiłku w celu
poprawy swego losu. Oto Franz – lubiany przez wszystkich emerytowany kapitan , opowiada
swą tragiczną historię sprzed lat. W czasie wojny światowej jego statek został
storpedowany przez Niemców i zatonął, cała załoga została wystrzelana jak
kaczki. Przeżył tylko Franz, mimo że krew jego towarzyszy zwabiła wygłodniałe rekiny. Minęło kilkadziesiąt
lat. Pewnego dnia Franz dowiaduje się, że na zaproszenie towarzystwa weteranów
wojennych do pobliskiej Antwerpii przyjedzie kontradmirał von Schoenek, w czasie
wojny kapitan niemieckiego torpedowca… Von Schoenek spokojnie odpowiada na
pytania dziennikarzy i kompletnie się nie spodziewa, że wśród widzów jest
bezpośredni świadek jego czynów sprzed lat…
02. Serafim Sewerniak – W tym
miasteczku
Macie czasem tak, że bez żadnego
szczególnego powodu ciągnie Was w miejsca, w których już byliście? Podobnie
bohater opowiadania Sewerniaka. Marynarz, który co kilka lat powraca do tego
samego miasteczka. Wynajmuje zawsze ten sam pokoik. Za pierwszym razem
obserwuje szczęśliwą miłość Sułtanki – pięknej córki gospodyni. Kilka lat
później nawiązuje bliższą znajomość z młodszą córką gospodyni, Eleni. Do
miasteczka przyjedzie jeszcze raz. A w tle upływający bezlitośnie czas…
Ze wszystkich autorów antologii być
może to właśnie Sewerniak jest najbliżej określenia istoty człowieczeństwa jako
zbioru zachowań, które prędzej czy później zaczynają przeczyć logice.
Spis treści - 14 opowiadań, 11 autorów. (for. Milczenie Liter) |
01. Diko Fuczedżijew – Życie to
tylko przelotna iluzja
Świetnie napisana opowieść
zapełniona przekonywująco naszkicowanymi postaciami. Rozpoczyna się sceną, w
której dwóch chłopaków – chytry, bystry Ryży oraz bezpośredni i prostacki
Czarny obserwują blondyna obściskującego piękną dziewczynę. Ów blondyn to Niko,
zwany Słońcem, pomocny, lubiany przez wszystkich mieszkańców młodzian.
Nieznajomi powoli wkupują się w jego łaski, namawiając go do złowienia ryb, na
które oni i ich dziewczyny mają rzekomo ochotę. Z racji na fatalną pogodę i
wysokie fale, Niko odmawia. Ryży z ekipą krok po kroku zaczynają go osaczać.
Łapią go w sieci, jak rybę…
Autor do samego końca trzyma czytelnika
w napięciu. Czy Słońce ulegnie prośbom nieznajomych? Skąd się wzięli? Faktycznie
marzą o rybie, czy może za ich natrętnymi prośbami kryje się coś więcej?
- Trzeba wykorzystać każdą chwilę, proszę pani – wtrącił czarny. – Życie to przelotna iluzja. Dziewczyna, poirytowana, spojrzała nań nieżyczliwie. – Dla mnie wcale nie jest iluzją – odparła chłodno.
- To wielki błąd i jeszcze gorzko pani tego pożałuje. Tak, tak, to jedna wielka iluzja. Zanim człowiek się obejrzy, już po nim. Pytajcie nas, starych.
Ponadto wyróżniam Gałązkę kwitnących migdałów Emila
Manowa, a z kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze o postaci antypatycznego,
nalanego Polaka, który prześladuje tytułowego profesora z opowiadania Emiliana
Stanewa pt. Scot Reynolds i
nieosiągalność.
Błękitna kula ziemska nie jest zapomnianą perłą literatury bałkańskiej. Robi jednak to, co robić powinna i stanowi rzetelne portfolio bułgarskich opowiadań marynistycznych. Połowa z nich jest naprawdę ciekawa. Reszta historii to przeciętne morskie czytadła. Chlupotały przez chwilę, po czym wyciekły z mej pamięci nie pozostawiając po sobie absolutnie nic.
Nie zmienia to jednak faktu, że bułgarskie czytanie o morzu, nadmorskich miasteczkach, statkach i parszywych marynarzach sprawiło mi zaskakująco dużo radości, pogrążając w przyjemnym rozleniwieniu.
Pańskie recenzje to literatura najwyższych lotów. Pierwszy akapit rozłożył mnie na łopatki niczym jakiś bułgarski atleta!
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za paliwo do dalszej pracy!
OdpowiedzUsuń