RANPO EDOGAWA - Gąsienica [recenzja #74]
"Japoński Edgar Allan Poe" daje czadu.
***
OCENA:
Gdy powiemy szybko: „Edogawa
Ranpo”, tak jednym ciągiem, bez przestoju – edogawaranpo - powinno to zabrzmieć
prawie jak „Edgar Allan Poe”. Edgar
Allan Poe → „Edogaa aran poo” → „Edogaaaranpo” → „Edogawa ranpo”. Taki był
przynajmniej zamysł Edogawy, który nie ukrywał swojej jawnej inspiracji Poem. Dlatego
też to właśnie amerykańskiemu pisarzowi niesamowitemu poświęcił swój pseudonim
(naprawdę nazywał się Tarō Hirai).
Jakimś cudem, twórczość Ranpo nie
była dotąd znana polskiemu czytelnikowi. Te haniebne zaniedbanie zostało z
gracją naprawione przez warszawskie wydawnictwo Tajfuny. W ten oto sposób do moich rąk trafiła elegancka, smukła
książeczka w czerni i bieli.
Wewnątrz czai się solidny wstęp
oraz 7 nikczemnych opowieści Edogawy. Niektóre z nich można zaklasyfikować jako
kryminał (Test psychologiczny,
Spacerowicz na poddaszu), są też historie z pogranicza horroru, groteski i
dziwactwa, jak tytułowa Gąsienica czy
Sen na jawie. Ale nazwy gatunków to
tylko klisze. Najważniejsza jest przecież przyjemność z czytania. W tym
przypadku bardzo duża. Poza tym Edogawa prezentuje solidną dawkę poczucia
humoru, a celne, zaskakujące zakończenia stanowią kolejne potwierdzenie jego
nieprzeciętnego warsztatu.
Bierzmy lupę i przyjrzyjmy się pokrótce
każdemu opowiadaniu.
Test psychologiczny
Ubogi student nazwiskiem Fukiya
dowiaduje się od przyjaciela o wdowie, która ukryła majątek swego zmarłego
męża. Niewinna pokusa wkrótce staje się obsesją Fukiyi. Obmyśla niecny plan
wzbogacenia się, oczywiście kosztem przyjaciela i majętnej wdowy. Po miesiącach
przygotowań nadchodzi czas działania… Czy plan idealny Fukiyi był faktycznie
idealny?
Czerwony pokój
Siedmiu znudzonych życiem
mężczyzn tworzy tajemniczy klub. Spotykają się w tytułowym czerwonym pokoju bez
okien, gdzie opowiadają sobie mrożące krew w żyłach historie. Wszystko po to,
by poczuć dreszcz prawdziwych emocji. Gdy pewnego razu nowy członek klubu, pan
T., opowiada zebranym swoją historię, ciężko im uwierzyć, że jest prawdziwa… i
że sami będą świadkiem jej finału.
Sen na jawie
Mglista wizja, nie wiadomo do
końca czy to sen, czy nie. Długa zakurzona ulica na obrzeżach miasta, grupa
mieszkańców stłoczona wokół dziwnego mówcy o bladej twarzy. Podśmiewają się z
tego, co mówi, nie wierzą w ani jedno słowo, a jednak nie potrafią przestać
słuchać… Świetna rzecz.
Spacerowicz na poddaszu
Saburo Goda cierpiał chyba na
swego rodzaju chorobę umysłu, bo nieważne jakich rozrywek zażywał, jakich zajęć
próbował – cokolwiek by robił, świat wydawał mu się zupełnie nieciekawy. W
końcu – zupełnym przypadkiem – odzyskuje radość z życia. A wszystko dzięki
poluzowanej desce w szafie jednego z mieszkań, które wynajął w nowowybudowanym
apartamentowcu. Umożliwia mu to wejście na poddasze i podglądanie innych lokatorów budynku. Wkrótce samotne wędrówki po poddaszu przestają wystarczać Saburo...
Ranpo Edogawa z filuternie podniesionymi brwiami. (źródło: AnimeClick.it) |
W objęciach fotela
Słynna pisarka Yoshiko otrzymuje
niepokojący list od jednego z fanów. To stolarz, którego specjalnością są
fotele. W liście zdradza on zamiłowanie do ukrywania się wewnątrz foteli, które
sam stworzył. Yoshiko kręci z niedowierzaniem głową. Kolejny wariat. Dopiero po chwili
orientuje się, że list czytała siedząc w pięknym, masywnym fotelu…
Gąsienica
Wśród opinii czytelników często
spotkać można komentarze w stylu „ohyda”, „obrzydliwe” itp. Wiadomo, każdy
odbiera inaczej, no ale bez przesady. Nie bądźmy hipokrytami: ludzie zaczytują
się w krwawych kryminałach, gdzie dzieją się o wiele gorsze rzeczy i nikogo to
nie burzy. W każdym razie Gąsienica
to mocne, bezkompromisowe dziełko, które daje do myślenia. Trudno o nim zapomnieć
jeszcze przez wiele dni po zakończeniu lektury. Nie sposób się też domyślić, co
w pokręconej wyobraźni Edogawy jest tytułową gąsienicą. Czołówka zbioru.
Podróżny z wyszywanym obrazem
Podobało mi się najmniej, choć i
tu Edogawa zachwyca potęgą swojej wyobraźni. Tajemniczy pasażer w pociągu, z
tajemniczą przesyłką. Nieco baśniowa historia.
Już w tych krótkich opisać widać
jak na dłoni, co fascynuje japońskiego pisarza. To ów mechanizm psychologiczny,
który luzuje bariery nałożone na nas przez sumienie i dopuszcza do wycieku zła.
Weźmy takiego Fukiyę – ot, zwykły poczciwy studencina, który początkowo nawet
nie myślał o morderstwie. To przyszło z czasem. Los niejako podetknął mu okazję
pod nos. I oto właśnie clue, które
nęci Edogawę. Pytanie, które bezceremonialnie wpycha czytelnikowi w gardło
japoński pisarz: czy w każdym z nas drzemie złoczyńca? Czy w odpowiednich
warunkach (dla każdego innych) będziemy w stanie zabić? Nie są to przyjemnie
rozważania.
Książka wydana jest w piękny sposób. Starannie, elegancko, artystycznie. Brawa dla wydawnictwa Tajfuny! (fot. Milczenie Liter) |
Edogawa ma wyśmienite pomysły. W
pierwszym opowiadaniu student Fukiya poddany zostaje tytułowemu testowi
psychologicznemu. Autor postanowił zamieścić wyniki całego testu w stosownej
tabelce, dzięki czemu czytelnik może sam dokonać analizy wyników, zanim zrobi
to detektyw Akechi.
W Spacerowiczu na poddaszu nuda prowadzi bohatera kolejno na strych,
otwiera wrota podglądactwa, kusi do splunięcia śpiącemu niżej sąsiadowi do ust,
aż w końcu zmusza do przekroczenia kolejnej granicy.
I tak dalej, i tak dalej. Niczym nieskrępowana wyobraźnia Edogawy budzi mój szczery podziw.
Dodatkowym smaczkiem jest postać
detektywa Kogorō Akechiego, który pojawia się w kilku opowiadaniach. Zawsze
uśmiechnięty, rozluźniony, skromny, a zarazem bezlitośnie logiczny. Nie umknie
mu żaden szczegół.
Większość znanych mi pisarzy
podąża utartymi wcześniej ścieżkami – Edogawa jakby biegł na ślepo, wydeptując
swoje własne szlaki w literackim lesie zbrodni i niesamowitości. Chcę
podkreślić, że choć inspirowany Poem, świat Edogawy jest jego własnym światem,
żadną tam kalką.
Dla każdego fana kryminałów,
grozy, Poego, literatury japońskiej i wszelkiej maści dziwactw oraz eksperymentów
– lektura absolutnie obowiązkowa.
Okładka autorstwa malarki Shimury Toshiko do "Potwora z Samotnej Wyspy", wydanie z 1987 r. (źródło: Amazon) |
Na koniec wspaniała wiadomość: wydawnictwo Tajfuny pracuje w pocie czoła nad polskim przekładem słynnej powieści Edogawy pt. Potwór z Samotnej Wyspy. Jak poinformowało mnie wydawnictwo, Potwora… na rynku spodziewać się możemy w okolicach Halloween.
Ogromnie podoba mi się inicjatywa wydawnictwa Tajfuny, by przybliżać dzieła japońskich artystów i artystek z początku XX wieku, i często takich, którzy jeszcze na polski nie byli tłumaczeni. Zbioru "Gąsienica" jeszcze nie znam, ale jako, że literaturę japońską poznaję metodycznie, to jest pewien, że prędzej czy później po niego sięgnę. No i cieszy wiadomość, że można spodziewać się przekładu powieści Ranpo Edogawy, bo o ile opowiadania sobie cenię, to zawsze chętniej sięgam po nowele czy powieści ;)
OdpowiedzUsuń