PYUN HYE-YOUNG - Dół [recenzja #76]

 


Teściowe odzyskują należne im miejsce w literaturze.

***


📕 WYDAWNICTWO: Kwiaty Orientu
🕒 ROK WYDANIA: 2017
📖 ILOŚĆ STRON: 182

OCENA:    

   

Dół koreańskiej pisarki Pyun Hye-Young jest obecnie rarytasem nie do zdobycia. Nakład został wyczerpany, a dodruk nie jest planowany. Nawet na serwisach aukcyjnych/antykwarycznych na próżno szukać tej książki. Łut szczęścia pozwolił mi ją zdobyć za jedyne 15 złotych. Czy poza rzadkością występowania, powieść posiada jeszcze inne walory?


O tym za chwilę, ponieważ przed lekturą warto wiedzieć o jednej rzeczy. Fabuła jest tutaj statyczna, pasywna. Obiektywnie rzecz biorąc, nic wielkiego się nie dzieje. Poznajemy historię Oghiego: wykładowcy akademickiego, kartografa, który pewnego dnia budzi się łóżku i dowiaduje się, że uległ wypadkowi samochodowemu. Jego żona poniosła śmierć na miejscu, a on sam doznał poważnych obrażeń kręgosłupa i nie może się poruszać. Ba, jedyną częścią ciała, nad którą ma pełną kontrolę, są oczy. Mrugając, odpowiada na pytania. Jedno mrugnięcie – tak, dwa na nie. Opieki nad nim podejmuje się pogrążona w żałobie teściowa.

Nie brzmi to zbyt ekscytująco, wiem, ale zapewniam iż Dół nie jest nudną książką. Wprost przeciwnie.

Poza tym bardzo rzadko zdarza się, by literatura poświęcała uwagę teściowym. U Hye-Young teściowa jest – nie licząc Oghiego – główną bohaterką. Koreańska pisarka świetnie sobie poradziła z eksploracją tego motywu. Oghi i teściowa są splątani masą powiązań. Niektóre z nich są jasne i przejrzyste, innych czytelnik musi się domyślać. Niektóre autorka ujawnia w miarę rozwoju fabuły. Ten zabieg powoduje, że Dół ze zwykłej powieści przekształca się w coś więcej. Zyskuje wiele dodatkowych emocji, a niepewność co do motywów kierujących poczynaniami niektórych bohaterów powoduje, że od książki nie można się wręcz oderwać.

Ilustracja do książki opracowana przez sztuczną inteligencję.
(źródło: Midjourney, Milczenie Liter)

Co może dziwić, bo jak wspomniałem, akcji tu tyle co kot napłakał.  Hye-Young co jakiś czas dorzuca niepozorny szczegół, który chłoszcze czytelnika po twarzy. Sparaliżowany Oghi, żyjący prawie jak warzywo, wzbudza litość i smutek. Może także podziw – za wytrwałość w walce o powrót do zdrowia - i sympatię. Co z tą sympatią zrobimy, gdy dowiemy się, że Oghi wcale nie był taki święty? Że swoje grzeszki w życiu popełnił? Czy to samo można powiedzieć o jego tragicznie zmarłej żonie?

Prowadziła skrupulatne zapiski dotyczące Oghiego: o co się kłócili i jakie obietnice składał Oghi, godząc się z nią. Potem wyciągała taka notatkę i podstawiała mu pod nos. Mówiła, jak bardzo ją rozczarował i ze popełniał dokładnie taki sam błąd już wcześniej. Wpadała w złość i mówiła, że jego prośby i obietnice są nic niewarte. Oghi znowu przepraszał i składał kolejne obietnice ociekające szczerością. Ale wkrótce był poddawany dokładnie tej samej krytyce. Szybko miał tego dość.

Uczucia jakie wzbudzają bohaterowie tej książki podlegają ciągłym zmianom. Ewoluują z każdą stroną, a postać, która wzbudzała w nas pozytywne odczucia może się za chwilę przekształcić w postać antypatyczną. Nie ma tu czarno-białych bohaterów (w ogóle zresztą nie ma ich zbyt wielu), a koreańska pisarka z premedytacją wodzi czytelnika za nos.

Całą akcję tej krótkiej książki obserwujemy z perspektywy Oghiego. Poznajemy jego myśli, obawy, nadzieje, szczegóły małżeństwa, a z czasem dowiadujemy się też jak doszło do tragicznego wypadku. Jak wspomniałem, bohater leży w łóżku, więc do rangi wydarzenia urasta np. wejście gosposi do jego pokoju.

Autorka, mur i pnącze.
(źródło: www.asiamedia.lmu.edu)

Trzeba się wykazać nie lada kunsztem, by w takim otoczeniu utrzymać zainteresowanie czytelnika i opowiedzieć doprawioną kilkoma szczyptami grozy historię, która będzie trzymać w napięciu. Hye-Young sztuka ta udała się znakomicie, dzięki czemu otrzymujemy kameralną, intymną powieść o cierpieniu, pustce i o tym, jak ucieka nadzieja.

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER