[POLSKIE NIESAMOWITOŚCI #04] Anna Olimpia Mostowska - Mroczne opowieści
Groza: 1/3, fantastyka: 2/3
***
OCENA:
Kobieta pisze opowieści grozy? 200
lat temu? W Polsce? I to nawet nie do końca swoje, bo wprost przyznaje się do zrzynki od
innych autorów?! No bądźmy poważni, to nie brzmi dobrze.
Ale przewrotny los raz jeszcze
przyszykował niespodziankę: Mroczne
opowieści to naprawdę solidne rzemiosło, które wciąż się warsztatowo broni
mimo upływu wielu (wielu, wielu…) lat. Autorka – Anna Olimpia Mostowska – to
też ciekawa postać. Pisarka, tłumaczka, kobieta światowa, emancypantka, przez wiele lat przebywała
zagranicą. Uwielbiała historie o duchach. Dobrze się schowała w mrokach historii: nie znamy nawet dokładnej daty jej narodzin i śmierci.
W 1806 roku publikuje trzytomowy cykl pt. Moje rozrywki, w którym znajdują się także trzy utwory prezentowane w niniejszym zbiorku, wydanym w 2010 roku.
Zanim przejdę do opisu tychże opowieści, kilka słów o wydaniu. Sandomierskie
wydawnictwo Armoryka mogło się spisać
lepiej. Tytuł Mroczne opowieści jest
nieadekwatny do treści książki. To bardziej baśnie z elementami grozy i
fantastyki, niż „mroczne opowieści”, jakakolwiek by nie była ich definicja.
Moim zdaniem, autorka wsączyła w swe historie zbyt mało mroku i ciemności, by
usankcjonować taką nazwę.
Dwa – aż się prosi o rys
biograficzny lub chociażby krótką notkę o autorce. Brak także jakiejkolwiek
informacji o źródle tekstów – czy mają one więcej wydań? Na którym z nich bazowała
Armoryka? Czy tekst został uwspółcześniony? Nie są to może pytania
uniemożliwiające mi codzienną egzystencję, ale szkoda, że wydawca nie
pofatygował się, by dostarczyć czytelnikowi odpowiedzi.
Krótki przegląd zawartości. Jak
to było popularne w owych czasach, większość opowiadań ma swój podtytuł.
Matylda i Daniło
Czyli „powieść żmudzka”.
Szkatułkowa opowieść: narratorka znajduje w archiwum manuskrypt napisany przez
swoją prababcię, w którego prawdziwość nie wątpi. Rękopis przedstawia historię
Gryzaldy, mieszkającej wraz z dwoma córkami (Matyldą i Klarą) w małym domku u
podnóża góry zamkowej. Kobiety prowadzą
ubogi żywot, dzielą się wszystkim co mają, ale i tak są przedmiotem plotek.
Skąd mają pieniądze na żywność dla potrzebujących? Dlaczego nie dopuszczają do
siebie mężczyzn? Z jakiego powodu matka nie pozwala Matyldzie na spotkania z
Daniłem? Odpowiedzi na te pytania, zagrzebane w mrokach przeszłości, szybko
wychodzą na jaw…
To w zasadzie baśń z
dreszczykiem, całkiem zgrabna.
Cudowny szafir, czyli talizman szczęścia
Jeśli Matylda i Daniło to baśń, Cudowny szafir jest baśnią absolutną.
Tylko sceneria zupełnie inna: Bliski Wschód, Bagdad, Alladyn (nie ten).
Historia jakby żywcem wyjęta z Baśni
tysiąca i jednej nocy.
Do Alladyna przybywa zamaskowana
kobieta, oferując sprzedaż wspaniałego pierścienia. Tego samego dnia, tajemniczy
starzec oferuje kupcowi Nadyrowi nabycie identycznego pierścienia. Wkrótce
Alladyn i Nadyr zostają oskarżeni o kradzież pierścienia. Coś tu jest nie tak…
Rozpoczyna się gra spod znaku sekretów i zemsty; tylko kto jest jej reżyserem?
Cudowny szafir… to orientalna baśń, którą przeczytamy z lekkim
uśmiechem pobłażania, ale bez cienia nudy.
Choć momentami dość przewidywalna i infantylna, pokazuje, że Mostowska bez problemu radzi sobie w różnych stylistykach.
Posąg i salamandra
Ostatnia opowieść Mostowskiej zawiera
w sobie najwięcej chyba elementów grozy i tajemniczości. Noc, burza, ciemny
las, opuszczone wieże, zagubieni wędrowcy, światełko dochodzące zza uchylonych
drzwi… Standardowa mieszanka środków literackich, zręcznie jednak przez autorkę
wymieszana. Podtytuł uczciwie sugeruje, że historia ta jest „z Wilanda
naśladowana”.
Naturalna ciemność gęstej sosnowej puszczy pomnożona przez czarne chmury tak go otoczyła, iż – gdyby nie oślepiający blask błyskawic – nie mógłby rozeznać przedmiotów oddalonych o dwadzieścia kroków. Dzięki poświacie bijącej od piorunów dostrzegł starą wieżę, zniszczoną przez czas. Jej wierzchołek wznosił się nad zdziczałym gaikiem, zasadzonym na małym wzgórku. To miejsce zdało się podróżnemu najlepsze do schronienia się od nawałnicy.
I w ten sposób, po ledwie 100
stronach, docieramy do końca przygody z twórczością Anny Olimpii Mostowskiej.
Oczywiście, pani Mostowska z domu Radziwiłł (tak, była księżną po Radziwiłłach)
zostawiła po sobie więcej. W wydanych jakiś czas temu Opowieściach niesamowitych z języka polskiego (recenzja TUTAJ)
znajdziemy Strach w Zameczku –
humorystyczną przypowiastkę w anturażu gawędy o duchach, a na stronach Polony kilka innych dziełek, m.in. opowieść o księżniczce Astoldzie (TUTAJ).
Powiem szczerze, że jestem zaskoczony ponadczasowością tych powiastek. Jak każdą dobrą baśń, czyta się ją dobrze nawet po kilkuset latach. Autorka stosuje ciekawe zabiegi: szkatułkowa struktura Matyldy i Daniła, czy podwójna narracja Posągu i Salamandry. Do tego liczne retrospekcje, pojawiające się w każdym z opowiadań. Wciąż są to jednak baśnie, stworzone na cudzą, zagraniczną modłę.
Mimo różnej scenerii i
zróżnicowanego natężenia fantastyki i grozy, o wszystkich trzech opowieściach
można w zasadzie napisać to samo: momentami infantylne, momentami intrygujące, z
wątkami miłosnymi, archetypicznymi i przewidywalnymi postaciami. Ale: czyta się
gładko i przyjemnie.
Droga Pani Mostowska – kreatywnością
może Pani nie grzeszyła (urodą podobno również, choć to oczywiście sprawa indywidualna), ale talentu to Pani nie
brakowało.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)