ADOLFO BIOY CASARES - Sen o bohaterach [recenzja #59]
Kawał wyśmienitej literatury.
***
OCENA:
Adolfo Bioy Casares był
argentyńskim pisarzem.
Casares przyjaźnił się z
Borgesem.
Napisali nawet razem kilka rzeczy
(m.in. wyśmienitą książkę detektywistyczną).
Na język polski przetłumaczono też inne
książki Casaresa.
Plan ucieczki czytałem, nic wielkiego.
Wynalazku Morela nie czytałem, ale mam.
Taki był z grubsza mój stan wiedzy przed
przystąpieniem do lektury. Owszem, dość skromny.
Sen o bohaterach: tytuł zbytnio nie zachęca, przyznacie. Kojarzy mi
się z nadętą powiastką moralizatorską, odwołującą się do wielkich postaci z
historii świata i próbującą nas przekonać, że też tacy możemy być. Na
szczęście, na całe szczęście, argentyński pisarz poszedł inną drogą.
Poznajemy Emilio Gaunę. Ot,
zwykły chłopak z przedmieść Buenos Aires. Ma swoją paczkę znajomych, przyjaciela Larsena, ma autorytet: doktora
Valergę. Pewnego dnia Emilio wygrywa dużą sumę pieniędzy, prawidłowo obstawiając
zwycięzcę wyścigów konnych. Jako, że trwa karnawał, postanawia zabrać swoich
ziomków (i doktora Valergę) na szaloną, trzydniową zabawę. Oczywiście sam za
wszystko płacił. Odwiedzają więc przeróżne lokale, piją, tańczą, zaczepiają
dziewczyny, Trzeciej nocy dochodzi do tajemniczych wydarzeń, które na zawsze
zmieniają Gaunę. Casares bezlitośnie wodzi czytelnika za nos, bowiem wcale nie
zdradza, co się dokładnie wtedy stało.
Ta niewiedza piecze niczym zdarte
na asfalcie kolano i nakazuje czytać dalej. Bioy, Ty bydlaku.
Ale: to właśnie dzięki temu
zabiegowi utożsamiamy się z Emilio i razem z nim pragniemy po kilku latach
powtórzyć trasę karnawału’27 i dowiedzieć się, co takiego się wtedy stało. W
1930 roku Gauna jest już innym człowiekiem, ma żonę Klarę, odsunął się od
kolegów. I tak jak kilka lat wcześniej, będąc u fryzjera, postanawia obstawić
wyścigi konne. Znowu wygrywa. Zaprasza kolegów i doktora na powtórkę z 1927
roku. I choć świat jest inni, oni sami są inni, zdesperowany Gauna liczy na
wyjaśnienie tajemnicy sprzed lat.
Zawiązując sobie krawat Gauna nalegał:
- A więc nie masz żadnego pewniaka na dzisiejsze wyścigi?
Jakiś pan – ubrany na czarno, z parasolem, o twarzy złowróżbnego ptaka – który już od chwili czekał dyskretnie na swoją kolej, powiedział z widocznym poruszeniem:
- Ależ tak, Pracanico, powiedz mu, że tak. Mam informację poufną, która nie zawiedzie. (…)
W kieszonce kamizelki Gauna znalazł stary bilet tramwajowy. Wyciągnął ołówek; popatrzał na pana w czerni. Ten krzywiąc twarz w niezliczone grymasy zduszonym, syczącym głosem wymówił imię, które Gauna zapisał drukowanymi literami:
- CALCEDONIA.
Kim był ów tajemniczy, ubrany na
czarno czarny jegomość?
Zauważmy, że w obu przypadkach
katalizatorem wydarzeń staje się wygrana w zakładach na wyścigach konnych. Przypadek?
Nie sądzę.
Pytań jest więcej: jak wytłumaczyć
tytułowy sen o bohaterach? Jaką rolę w całej fabule pełni każda z postaci? A
doktor Valerga?
Ciekawie skonstruowana jest też
postać narratora. Stoi na uboczu, nie wtrąca się, jest praktycznie
niezauważalny. Byłem wręcz zaskoczony, gdy się w końcu odezwał. Czasem
prezentował swoją opinię na temat wydarzeń fabularnych i z pewnością nie był
narratorem wszystkowiedzącym:
Przeznaczenie jest wygodnym wynalazkiem ludzi. Co wydarzyłoby się, gdyby niektóre fakty były odmienne? Zdarzyło się to, co miało się zdarzyć; ta prosta lekcja ma skromną, lecz przejrzystą wymowę w historii, którą wam opowiadam. Jednakże ja osobiście w dalszym ciągu wierzę, że los Gauny i Klary byłby inny, gdyby Czarownik nie był umarł.
Klimat tej krótkiej powieści jest
absolutnie niepowtarzalny. Z pozoru realistyczny aż do przesady: bohaterowie
śpią, rozmawiają, żartują i śpiewają. Wszystko to na przedmieściach Buenos
Aires, w brudzie i biedzie. Nad tą warstwą realistyczną unosi się jednak pewien
swąd magiczny, jakaś wewnętrzna świadomość, że tak naprawdę dzieje się tam więcej,
niż autor nam przekazuje. Że gdzieś poza nami dokonuje się osąd nad naszymi
dalszymi losami. To się czuje i ten widmowy fatalizm unosi się nieustannie w
powietrzu, w każdym rozdziale.
Bioy Casares. Źródło: Wikipedia. |
Sen o bohaterach jest nabrzmiałym czyrakiem wypełnionym mieszanką
aluzji, niedopowiedzeń i tajemnic. Z tą napęczniałą literacką naroślą można
zrobić dwie rzeczy: albo prześlizgnąć się po niej, muskając delikatnie, żeby
przypadkiem nic z niej nie wyciekło. Dla wariatów druga możliwość: przebić,
przedziurawić i pozwolić ujść wydzielinie, którą wepchnął tam Casares.
W pierwszym przypadku otrzymacie
przyzwoitą książeczkę. W drugim głębokie, wielowarstwowe dziełko, które przy
wszystkich swych zaletach na dodatek czyta się przyjemnie.
Wybór należy do Was.
Bardzo zachęcająca recenzja. Najbardziej intryguje mnie to, co piszesz o klimacie: „Nad tą warstwą realistyczną unosi się jednak pewien swąd magiczny, jakaś wewnętrzna świadomość, że tak naprawdę dzieje się tam więcej, niż autor nam przekazuje”. Podobne wrażenie miałam, kiedy zaczynałam czytać „Pedro Páramo” J.Rulfo. I masz rację, że tytuł nie zachęca. Mnie kojarzył się z książką o wojnie. :)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się opis.
OdpowiedzUsuńA polecam się :)
UsuńDzięki Aga! :) Zapewniam, że "Sen o bohaterach" nie ma nic wspólnego z wojną. Na szczęście! A dzięki Twojej recenzji, „Pedro Páramo” trafiło na moją listę życzeń i jestem bardzo ciekawy, czy spełni oczekiwania. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń