WOJCIECH GUNIA - Powrót [recenzja #51]
Nikczemność dnia codziennego
***
OCENA:
Istnienie Wojciecha Guni jest
gratką dla czytelników przekornych.
Z przyjemnością rzucą się oni na
twórczość Polaka, lepką od pochlebnych recenzji, napęczniałą od komplementów i
zachwytów.
Czytelnik przekorny ma w takiej
sytuacji ogromną chrapkę na przebicie tych buzujących bąbli chwały i
doprawienie bytu książki odrobiną żółci i ropy. A że sam siebie zaliczam do
grona tych przekornych, poza tym mam słabość do opowieści grozy – musiało w
końcu dojść do spotkania z prozą Guni.
Zatem: Powrót, to debiutancki zbiór autora. Zawiera 14 opowiadań o
przeciętnej długości 24,6 strony. W tym garść kilkustronicowych miniaturek (Syn, Ostrza
czy Susza), kilkudziesięciostronicowe
historie (Wezwanie, Zachwyt, czy Spisek), a nawet mini-powieśc: tytułowy
Powrót.
Wydany pierwotnie w 2014 roku,
ponownie w 2020 przez Wydawnictwo IX. Wydanie staranne: okładka ze
skrzydełkami, ciekawe wprowadzenie, klimatyczna okładka. Staranne, ale nie
perfekcyjne: rażą trochę źle ucięte strony, czy tylna okładka, sąsiadująca
bezpośrednio z ostatnią stronicą opowiadania. Pierwszy raz widzę coś takiego.
Przyjrzyjmy się zawartości.
Niektóre opowiadania nie
posiadają żadnej fabuły, przypominają jakąś obserwację, zapisek na marginesie
starego notesu. Te z fabułą są jednak lepsze.
Wezwanie i Bardzo długo była
tylko ciemność (może też Powrót)
to absolutne perełki. Klimatem dorównują najwybitniejszym dziełom swego
gatunku. Tylko niewiele ustępują im: Spisek,
Zachwyt i Ojciec.
W Wezwaniu bohater otrzymuje w nocy nakaz stawienia się w urzędzie miasta,
w niewiadomej sprawie. Okazuje się, że nie on jedyny. Podobno Burmistrz
zaniemógł, a miasto zaczyna pogrążać się w marazmie. Jaką tajemnicę kryją za
sobą drzwi urzędu? Dlaczego ludzie masowo opuszczają miasto? Inteligentna,
trzymająca w napięciu historia, pełna mroku i grozy.
Przykładowa sceneria przykładowego opowiadania Guni (źródło: www.pxfuel.com) |
Bardzo długo była tylko ciemność – grupa ludzi zostaje wywieziona
do innego miasta, gdzie, wśród wszechobecnej ciemności, przydziela się im
zadanie drążenia podziemnych korytarzy. Nic tu nie jest takie, jak powinno. Czy
próba ucieczki ma rację bytu?
Krążą legendy, że górnicy, którzy drążyli korytarze, nigdy nie wyszli na zewnątrz. Wnętrze góry stało się ich domem. Żyli w niej rodzinami, płodzili dzieci, z upływem czasu przystosowując się do życia w ciemnościach. (…) Ten brak światła, ta ciasnota, sprawiły, że ludzie zamieszkujący górę wyrodnieli. Najsłabsze dzieci umierały (…). Te, które przeżyły, wyrodniały dalej, wraz z kolejnymi pokoleniami, do postaci dziwnych, humanoidalnych stworzeń. Odciąwszy się od cywilizacji na zewnątrz, stworzyły własną, mrówczą cywilizację.
Fascynuje mnie w prozie Guni ta
niejasna granica między „naszym” a innym światem. Bohaterowie jego opowiadań
robią przecież wszystko to co my: jadą pociągiem, wsiadają na swojej stacji, chodzą
do pracy, odwiedzają znajomych, uczęszczają na kółka literackie, spacerują,
wchodzą do antykwariatów. A potem nagle - nie wiadomo dokładnie kiedy -
znajdują się już po drugiej stronie, chociaż formalnie nie zmieniło się nic:
pociąg jak jechał, tak jedzie.
Gunia jest jak uporczywy, letni
pot. Zaczyna od normalności, chłodnej narracji, by z każdą kolejną stroną
wsączać w pory czytelnika swą mroczną truciznę. To niemal fizyczny, odczuwalny
brud.
Ciszę opuszczonej restauracji rozdarło brzęczenie much. Poczułem wzrastającą falę obrzydzenia i puściłem się biegiem przez ciemny korytarz, ku wyjściu.
W sali restauracyjnej wciąż siedzieli nieliczni klienci.
- Restauracja jest opuszczona! Nie czekajcie! – krzyknąłem zziajany, z trudem tłumiąc torsje wywołane widokiem zgnilizny, ale nikt nawet nie spojrzał w moją stronę. Podszedłem do siedzącej najbliżej kobiety i położyłem rękę na jej ramieniu. Nie odwróciła się. Podniosłem szerokie rondo jej ozdobnego kapelusza. Twarda skorupa pokrywająca twarz oraz sztywność włosów odsłoniły tajemnicę ciągłego milczenia i bezruchu tych ludzi. Za stolikiem siedział manekin.
Inny świat kryć się może
wszędzie: na kolejowej stacji, w piwniczce kamienicy czy na strychu własnego
domu. Chowa się w wąskiej uliczce, zatęchłym sklepiku, w Tobie i we mnie. Ta
szczelina, owe zakrzywienie rzeczywistości, nie jest ogłaszane fanfarami i
gromami z nieba. Nie jest widoczne z daleka. Nadchodzi niepozornie, krok po
kroku, gdzieś niezauważalnie na drugim planie. Nawet się nie zorientujemy. To
samotność w tłumie, mrok pod latarnią, inność w normalności.
Warszawskie manekiny w czasach PRL-u (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe) |
To nie są, infantylne czasami,
„historie z dreszczykiem”. To literatura głęboka, dotykająca poważnych
problemów, zamaskowanych płaszczykiem grozy i niesamowitości. Inspiracje? Kto
wie, czy jedną z nich nie jest Stanisław Baliński. Jego opowiadanie Schody jest jakby żywcem wyjęte z Powrotu, w niektórych momentach
przypomina tytułowe opowiadanie zbioru. Czuć także inspirację Ligottim, czy
Bruno Schulzem. Ale wiecie co? Przereklamowanego Ligottiego to Gunia zjada na
śniadanie.
Do pełni szczęścia zabrakło mi
subtelnego okrojenia zawartości. Ze 2-3 opowiadania bym wyrzucił. Absolutnie nie
przekonują mnie niektóre z wypełniaczy (np. Ostrza),
a Ogród, nocne niebo (najsłabsze
opowiadanie) to przykład pretensjonalnej, irytującej gadaniny, z której
niewiele wynika i która z niezrozumiałych powodów umieszczona została na samym
końcu, zacierając nieco świetne wrażenie, tak misternie budowane na poprzednich
stronicach.
Uśmiechnięty Wojciech Gunia (źródło: profil facebookowy WG) |
Zauważalna jest też słabość Guni
do pewnych słów i zwrotów; w co drugim opowiadaniu będziemy więc czytać o
kosmogoniach i rezonowaniu.
Jeśli chodzi o wady to… to by w
zasadzie było na tyle.
Paskudna sprawa: zamiast żółci,
ropy i krytyki dorobiłem kolejny medal do guniowego munduru. Ale z takim
talentem, Wojciech Gunia i tak rychło zostanie (a może już został) generałem polskiej
opowieści grozy / weird fiction.
***
Nikt mi przynajmniej nie zarzuci,
że nie próbowałem skrytykować.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)