PANTELEJMON ROMANOW - Bies [recenzja #48]
Czechow, wersja demo.
***
OCENA:
Na Lubimy Czytać, tylko jedna
osoba wystawiła tej książce ocenę. I to jaką - 10/10! Tymczasem nazwisko twórcy
było mi kompletnie obce. Intrygujący tytuł. No i Pantelejmon… cóż za imię. Pantelejmon
Romanow (1884 – 1938) to rosyjski pisarz, całkiem w Polsce zapomniany. Jeszcze
w latach 20-tych i 30-tych XX wieku był gwiazdą rosyjskiej sceny literackiej, a
wiele z jego dzieł zostało przetłumaczonych na język polski. Nie były one
wznawiane, więc trudno dzisiaj dotrzeć do twórczości Romanowa. To wystarczyło,
by zaszczepić we mnie chęć przeczytania (posiadania też, ale mniej) Biesa.
Gdy w końcu się udało, z całkiem
sporym dreszczem ekscytacji rozpocząłem lekturę. Szybko okazało się, że Bies to nie tyle powieść, co zbiór
opowiadań. Są to głównie obrazki z życia rosyjskiej wsi, piętnujące zabobonny
stosunek do życia, pogodzenie się z losem, brak ambicji, brak chęci na poprawę
swego bytu, przekonanie o własnej nieomylności.
Najlepiej ilustruje to najdłuższe
opowiadanie, Dusza rosyjska, gdzie
profesor Uniwersytetu Moskiewskiego, mieszczuch, po kilkunastu latach przerwy
odwiedza swych braci, mieszkających na wsi. Mimo serdecznego przyjęcia, szybko
przekonuje się o zupełnie innym stylu życia na wsi. Wieśniacy niby są ciekawi,
jak się żyje w Europie, w mieście, jak jest w innych krajach, ale gdy tylko
zaczynał opowiadać, natychmiast przerywali i zaczynali mówić o sobie. Obaj
bracia mieszkający na wsi wyglądają na staruszków, choć skończyli dopiero 40
lat. Wypadły im przednie zęby, ale nie zastanawiają się, co jest tego
przyczyną. Lokalna wyrocznia i znawczyni medycyny naturalnej, stara ciotka
Lipa, sama umiera po spożyciu zwykłej potrawki i też nikt nie docieka,
dlaczego. Nawet wydostać się ze wsi nie było łatwo:
Dawno już minął termin, który profesor oznaczył sobie na wyjazd. Codziennie prosił, aby go odwieziono na stację i co dzień z jakiegokolwiek powodu wyjazd bywał odkładany. To nie było koni, to Awenir zapomniał wieczorem powiedzieć chłopcu, aby na rano przypędził konia ze stada.
Dusza rosyjska to jeden z najlepszych momentów całego zbioru.
Skupienie Pantelejmona Romanowa (źródło: domena publiczna) |
Wyróżniłbym jeszcze tytułowego Biesa, końcowy Labirynt (prześmieszna miniaturka, polecam!) i Prosiaka, gdzie następuje pewne odwrócenie ról: czułość wiejskiej gospodyni wzbudza tytułowy prosiak, dokarmiany, pieszczony i głaskany za uchem, natomiast własne dzieci traktowane są jak plaga egipska:
I za co nas tak Pan Bóg skarał: ludzie mają po jednemu, po dwoje najwyżej, a tu cała banda: pięcioro bachorów. Co się tam im nie przytrafia: w ogniu się nie spalą, w wodzie nie utopią. Przecież to z dziesięć lat minie nim z najstarszego będzie jaka korzyść. A młodsze – cztery gęby, a jeszcze nie wiadomo, jakie to wyrośnie.
Skąd tyle miłości dla wieprzka?
Tylko dlatego, że przyniesie dużo mięsa. Na wsi nie ma miejsca na sentymenty i
uczucia. Liczy się to, co można włożyć do gara.
Co ciekawe (i nie potrafię
rozgryźć, czy to celowy zabieg autora, czy może przypadek), w prawie każdym
opowiadaniu wywołane jest imię diabła. Romanow co rusz wkłada w usta wieśniaków
diabelskie inwektywy w stylu: „djabli wiedzą!”, djabli nadali!”, „djabeł go tu
przysłał” itp.
Wkładka z "Biesa" (źródło: zbiory własne) |
W niektórych opowiadaniach
przewijają się te same postacie: chytry sklepikarz, poczciwy Szczepan, czy
bujający w obłokach Mikołaj, co dodaje nieco uroku lekturze.
Nie zmienia to jednak faktu, że
większość opowiadań to przewidywalne, dość banalne historie, które są jak woda:
wyparowują szybko, nie pozostawiając po sobie żadnego aromatu. Gdzieś tam daleko
pobrzmiewają echa Czechowa a Pantelejmon Romanow, choć talent niewątpliwie
posiada, macha jedynie mistrzowi z oddali. Na więcej go chyba nie stać.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)