HERBERT GEORGE WELLS - Atak z głębiny / W otchłani [recenzja #37]
Wbrew pozorom, Atak z głębiny posiada wiele głębi.
***
OCENA:
Na
początku trzeba wyjaśnić jedną rzecz: tytuł jest mylący. Książeczka zawiera
bowiem nie jedno, a dwa opowiadania: oprócz tytułowego Ataku z głębiny, także drugie – nota bene dłuższe – zatytułowane W otchłani.
Zajmują razem niewiele ponad 50 stron i bez owijania w bawełnę stwierdzam, że stanowią namacalny dowód kunsztu Wellsa. Pozostałych kilkanaście stron to świetny wstęp autorstwa Andrzeja Zgorzelskiego. Taki właśnie powinien być wstęp: w miarę zwięzły, poszerzający perspektywę czytelnika, ciekawy.
Zgorzelski
zwraca uwagę na ważną rzecz: opowiastki obronią się same, gdy potraktujemy je
jako „zwykłą” beletrystykę. Ale poznanie ich kontekstu dostarcza nowych informacji
i bodźców. Wells pisał te szkice pod koniec XIX wieku. Nadchodzący XX wiek
budził niepewność, popularność zdobywały różnego rodzaju teorie spiskowe
i katastroficzne wizje. Ludzie nie byli ufni w moc technologii i nauki – wprost
przeciwnie: ich szybki rozwój podsycał tylko ogólny niepokój.
Dobór
tematyki i sposób poprowadzenia fabuły jest więc celowym zabiegiem Wellsa. W pierwszym opowiadaniu – W otchłani – znajdujemy się na okręcie, gdzie trwają gorączkowe
przygotowania do niezwykłej ekspedycji: do stalowej kuli – batysferze –
wsiądzie ochotnik. Następnie kula opuszczona będzie na dno oceanu, do
najczarniejszej czeluści, gdzie nie stała jeszcze nigdy stopa człowieka. Narrator przedstawia garść naukowych faktów i
opisuje rozterki załogi. Część z nich jest przekonana, że wyprawa się
powiedzie, sceptycy z kolei obawiają się ogromnego ciśnienia, które mogłoby
zmiażdżyć kulę, mimo jej grubej stalowej powłoki. Przekonanie o sile człowieka
i technologii kontra potęga sił przyrody. Dwie różne postawy, odzwierciedlające
sytuację w Londynie u schyłku XIX wieku.
Śmiałkiem
jest niejaki Elstead – prezentujący pierwszą z postaw. Elegancki, z papierosem
w ustach, ubrany w kapelusz i biały garnitur. Czy mechanizm zegarowy będzie
działać? – pada pytanie. Nie zawiódł trzydzieści pięć razy. Musi działać – odpowiada Elstead.
Ta niepewność udziela się czytelnikowi, sam zastanawiałem się – trzymając mocno
kciuki, czy Elstead bezpiecznie wróci.
Drugie
opowiadanie – ledwie siedemnaście stron! – to Atak z głębiny. Na plażę w Sidmouth morze wyrzuca dziwne
stworzenia. Wkrótce w okolicznych wodach pojawia się ich więcej. Coraz więcej…
Brzmi to jak streszczenie najnowszego horroru klasy „B” Guy N.Smitha – nie
dajmy się zwieść. Tym razem Wells stosuje nieco inną metodę: nasyca opowieść
„faktami” – łacińską nazwą gatunku stworzenia, dokładną geograficzną
lokalizacją… Dzięki tym zabiegom, uwiarygodnia narrację, która przypomina
relację lub raport z wydarzenia, które naprawdę miało miejsce.
Ilustracja do noweli "Atak z głębiny". (źródło: domena publiczna) |
Nie
będę zdradzać fabuły ani zakończenia, ale obie historie wciąż trzymają w
napięciu. Pamiętajmy, że powstały ponad 120 lat temu! Pewne aspekty mogą się
więc dzisiaj wydawać nieco naiwne. Nie zmienia to jednak mojego pozytywnego
odbioru tych opowieści, gdzie fantastyka doprawiona szczyptą biologii, łączy
się z grozą.
Nawiasem
mówiąc, jestem przekonany, że te dwie morskie historie posłużyły Wellsowi jako
wprawki przed napisaną rok później Wojną
światów.
Wells
jest wyśmienitym pisarzem. Spodoba się niewymagającemu czytelnikowi – bo po
prostu czyta się go dobrze. Poszukiwacze też będą zadowoleni, bo po spojrzeniu
z innej perspektywy i poznaniu kontekstu,
dzieła Wellsa nabiorą nowego smaku.
Niech
będzie to zachęta dla nas, Nałogowych Czytaczy. Że czasem, zamiast połknąć
hurtowo kolejną książkę, warto się na dłużej zatrzymać przy poprzedniej.
Dowiedzieć czegoś więcej, wymacać kontekst, nasycić treść dodatkowymi kolorami.
Tego uczy Wells. Czasem warto zanurzyć się w tytułową głębię i otchłań, zamiast
prześlizgiwać się gładko po powierzchni. Nawet, jeśli wymagać to będzie
wysiłku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)