PIOTR WOŁOSIK & TOMASZ FRANKOWSKI - Franek. Prawdziwa historia łowcy bramek [recenzja #36]
Lektura obowiązkowa dla miłośników Wisły Kraków i polskiego futbolu. Dla reszty – niekoniecznie.
***
OCENA:
Początek
meczu
Proszę
Państwa, proszę Państwa, witam serdecznie, przed nami wspaniały spektakl, a w
rolach głównych Tomasz Frankowski oraz Wisła Kraków. Zapowiada się wieczór
pełen emocji!
Sędzia
gwizdnął, rozpoczęli! Ruszyli agresywnie do przodu, bez zbędnego kunktatorstwa:
pierwszy wątek i od razu najciekawszy temat – dlaczego Franek nie pojechał na
mistrzostwa świata w 2006 roku i jak się czuł, gdy ówczesny selekcjoner, Paweł
Janas, ogłaszał swoje nominacje.
To, co poczułem, trudno opisać. Nogi się pode mną ugięły. Spojrzałem na płaczącą Edytkę. Jakby zmarła nam bliska osoba. Starałem się trzymać, pocieszałem żonę. (…) Ale w środku się gotowałem. (…) Najmocniejszymi wypowiedziami, przekleństwami nie zmieniłbym decyzji. Postąpił źle, najpodlej jak można. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie, co wtedy czułem.
5
min.
Bardzo
zgrabnie skonstruowana ta akcja, pyk-pyk, podanie, jeden do drugiego.
Intrygujący początek spotkania, ale czy uda im się utrzymać takie tempo do
końca? Przekonamy się wkrótce. W końcu będą przecież musieli złapać oddech i
zastosować tę słynną arytmię gry. I co za tym idzie: poruszyć też spokojniejsze
tematy.
17
min.
I
rzeczywiście: uspokoili grę. Już bez szarży, bez ułańskiej fantazji – kolejne
akcje konstruują powoli, metodycznie od tyłu, zgodnie z zasadami piłkarskiego
abecadła. Odpowiednia chronologia zachowana, poznajemy więc dzieciństwo i
młodość Frankowskiego. I tu kilka zaskoczeń – będąc jeszcze juniorem, grał
razem z Markiem Citko, czy Mariuszem Piekarskim. Mocna paka.
31
min.
Przerzut
na jedne skrzydło. Wyjazd do Francji w młodym wieku, juniorzy Strasburga. … i
długa piłka na drugie skrzydło – pobyt w Japonii. Rozciągają grę, niech
przeciwnik goni za piłką – zamysł jak najbardziej słuszny. Owe diagonalne
podania (pozdrowienia dla Andrzeja Strejlaua) są precyzyjne, szybkie – ale da
się za nimi nadążyć. Wątki rozwijane są chronologicznie, ze spokojem.
40
min.
No,
ale z taką grą to sukcesu nie osiągną. Muszą bardziej zaryzykować, odkryć się.
Dokręcić śrubę. I tak też się na szczęście dzieje: akcje przyspieszają, cały
zespół przesuwa się powoli do przodu. W sezonie 1998/1999 Tomasz Frankowski
debiutuje w polskiej ekstraklasie w barwach Wisły Kraków. Jego wieloletnia
przygoda z krakowskim klubem to pasmo tytułów, bramek i nagród.
46
min.
Ahhh,
no i mówiłem, mówiłem: tak właśnie trzeba grać! Od razu zakotłowało się pod
bramką przeciwnika. Franek – łowca bramek i jego koledzy z drużyny poczuli
krew, posyłają jedną kąśliwą centrę za drugą, atakują niczym wygłodniałe
rekiny. Centra z lewej strony – historia dwumeczu z Realem Saragossa, wygranego
przez Wisłę w cudownych okolicznościach, za chwilę soczyste dośrodkowanie z
prawej strony – mecze z Barceloną, Parmą, czy Schalke. I w końcu ten upragniony
gol, gol gooool! Wembley, Tomasz Frankowski, gol dla Polski, Anglicy w szoku!
Co tu się dzieje, proszę państwa!
Rok 2005. "Franek" właśnie ukąsił Anglików. (źródło: domena publiczna) |
63
min.
Jak
mówi utarty frazes – w każdym meczu musi przyjść fragment gorszej gry. Nie da
się grać na wysokim poziomie i atakować przez całe spotkanie. Kolejna strata!
Cóż oni robią… Jak tak dalej pójdzie, to stracą wypracowaną wcześniej przewagę.
A stawka jest ogromna! Wrota Ligi Mistrzów stoją otworem.
… zatrzaśnięte
przed naszym nosem, jak się później okazało. Najczarniejsza karta we
współczesnej historii Wisły Kraków – dwumecz z Panathinaikosem Ateny.
Po meczu w szatni czułem się najwstrętniej w moim piłkarskim życiu. Najwstrętniej! Siedziałem w kącie zniszczony fizycznie i psychicznie. Wyczerpany, odwodniony. Przysypiałem na siedząco.
81
min.
Widać,
że drużyna jest zmęczona. Przyspieszają tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę
konieczne. Ta oszczędność ruchów jest w pełni zrozumiała. Mimo to, potrafią się
jeszcze odgryźć celnym strzałem. Tomek Frankowski jest w słusznym wieku jak na
piłkarza. 37 lat! Przed meczem oszczędza mięśnie, może aż do przesady. Nie
używa schodów, a jak już gdzieś musi iść, wybiera najkrótszą możliwą trasę.
Opłaciło się – wiele bramek strzelił dla Jagiellonii, bazując na swym
legendarnym już sprycie i chytrości.
Doliczony
czas gry
Właściwy mecz dobiegł końca. Frankowskiego nie ma już na boisku. Wciąż jednak doradza zza bocznej linii. Pracuje w Brukseli. Europarlament.
Jakim
wynikiem zakończy się mecz Tomasza Frankowskiego?
Czas pokaże.
Ten mecz przeszedł do historii. Wisła mierzy się z Panathinaikosem.
(źródło: domena publiczna)
PS.
Mecz z Panathinaikosem w 2005 roku, a konkretniej: rewanż w Atenach, pamiętam do
dzisiaj. Jedna z najtragiczniejszych kart w historii polskiej piłki nożnej. Był
to jedyny mecz, po którym płakałem. Rzewnie, mocno, od serca – jak małe dziecko.
Prawdziwy kibic to zrozumie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)