ANTONI CZECHOW - Żarcik i inne (bardzo różne) opowiadania [recenzja #29]
Literacki kunszt Czechowa nie podlega żadnej dyskusji.
***
OCENA:
Jakich
partnerów/partnerek szuka się na randkowych portalach?
Jaki
powinien być idealny przyjaciel?
Stawiam
5 kajzerek i pół maślanego rogala, że jednymi z najczęściej pojawiających się odpowiedzi na
powyższe pytania będą: szczerość, szczerych, szczery.
Cenimy szczerość. Chcemy, żeby inni byli szczerzy i sami uważamy się za szczerych. Jest to oczywiście wierutna bzdura: kłamiemy jak najęci, a słuchanie kłamstw często sprawia nam przyjemność. Chcemy prawdy, ale tylko wtedy, gdy jest miła. Nieraz trudno nam sobie poradzić z krytyką, nawet jeśli jest uzasadniona. Budzi się w nas agresja, chęć obrony, zniechęcenie…
I
tutaj z pomocą przychodzi niezrównany Antoni Czechow - ale o tym za chwilę.
Zbiór
pt. Żart i inne (bardzo różne)
opowiadania liczy 28 opowiadań rozrzuconych na ledwie 165 stronach, co daje
średnią 6 stron na jedno opowiadanie. Dzięki tej kondensacji formy, książkę
czyta się sprawnie. Kunszt Czechowa nie podlega żadnej dyskusji, to nie jest
literackie rzemiosło, a manufaktura opowiadań najwyższej próby.
Są
to opowiadania pragmatyczne, skupione na celu. Prosty styl, bez zbędnych
ozdobników. Czechow wie, co chce osiągnąć i nie przedłuża niepotrzebnie swych
opowieści. Jego styl inspirował wielu współczesnych pisarzy, jak chociażby
Raymonda Carvera. Oto początek opowiadania Po
ciemku:
Mucha średniego kalibru wleciała do nosa pomocnika prokuratora Gagina. Czy skusiła ja ciekawość, czy też padła ofiarą własnej lekkomyślności lub mroku – skutek był taki, że nos nie zniósł obecności obcego ciała i dał hasło do kichania. Gagin kichnął, kichnął z przejęciem, z przenikliwym świstem i tak donośnie, że łóżko zadrżało i odpowiedziało warknięciem podrażnionej sprężyny.
Z
tak banalnego wydarzenia jak mucha w nosie, rosyjski pisarz rozwija całą
opowieść. Czyta się to szybko i przyjemnie. Zresztą, większość opowiadań jest
genialnie poprowadzona i świetnie spuentowana (choć oczywiście znajdzie się
kilka słabszych). Dużo dialogów, brak dłużyzn: konkrety, konkrety, konkrety.
Czechow uwielbiał psy. Na zdjęciu ze swoimi pupilami, których nazwał: Brom oraz Khina (źródło: www.russiainphoto.ru) |
Kolejną zaletą zbioru jest ogromny ładunek poczucia humoru. Uśmiałem się setnie, czytając o doktorze Koszelkowie. W podzięce za uratowanie życia otrzymuje on od pacjenta piękny kandelabr z rzeźbami nagich kobiet w nieprzyzwoitych pozach. Co zrobić z takim fantem? Nie można przecież tego zostawić w gabinecie, narażając pacjentów i dzieci na tak niegodziwe widoki. Wziąć do domu? Nie ma mowy, żona nie byłaby zadowolona.
… albo
Paweł Wasilicz, bohater opowiadania „Dramat”. Odwiedza go obca kobieta,
Muraszkina, pragnąca poznać jego opinię na temat dramatu, który sama napisała. Prosi
Wasilicza o możliwość odczytania swego dzieła. Ten – niechętnie - ulega. Nudny
dramat Muraszkiny ciągnie się w nieskończoność, a gdy autorka kończy czytać
siedemnastą scenę, Wasilicz ledwo zipie. Na dźwięk słów „kurtyna spada”, zrywa
się z krzesła, uradowany, że przetrwał, że to już koniec. Muraszkina szybko
wyprowadziła go z błędu. To był koniec, ale pierwszego aktu.
- Przepraszam – przerwał Paweł Wasilicz – ile jest wszystkich aktów?
- Pięć – odpowiedziała Muraszkina i natychmiast, jakby się bała, żeby słuchacz nie uciekł, ciągnęła dalej: <Z okna szkoły wygląda Walenty. Widać, jak w głębi sceny włościanie niosą swój dobytek do karczmy> (…).
Frustracja
Wasilicza sięga zenitu… Zakończenia oczywiście nie zdradzę.
Przezabawna
jest też historyjka pt. Bezbronna istota,
w której do pracownika banku Kistunowa, przychodzi nachalna petentka. Kobiecina
prosi o zwrot dwudziestu czterech rubli, które jej zdaniem bezprawnie potrącono małżonkowi. Nieustannie powtarza: „Wasza
ekscelencjo… Jestem kobieta bezsilna i bezbronna”. Choć przyszła nie do tej
instytucji, co trzeba, nie daje się zbyć, powtarzając w kółko swoje racje.
Wyczerpany i zrezygnowany Kistunow odsyła ją do kolegi, który również nie daje
rady.
- Wyjątkowo nieznośne babsko – oburzał się Kistunow, łamiąc sobie palce i co chwila podchodząc do karafki z wodą. – Jakaś idiotka, podeszwa! Mnie prawie zamęczyła i ich zgnębi, wstrętna! Uf! Jak mi serce bije.
Czechow z rodziną. Był jednym z sześciorga dzieci. W domu rodzinnym panowały surowe zasady, m.in. dzieci nie mogły się bawić. (źródło: www.culture.ru) |
I tak dalej, i tak dalej. Oczywiście, pod płaszczem zabawnych historyjek kryje się coś więcej. W swoich opowiadaniach rosyjski pisarz opisuje ludzkie przywary i wady, naśmiewa się z naszej obłudy. Czytając o paplającej bez ustatku Natalii Michajłownej, która niechcący przyznaje się do zdradzenia męża z przygodnym Tatarem, czy o doktorze Koszelkowie, który próbuje się pozbyć niezręcznego prezentu jakiego otrzymał, lub o przodowniku policji Oczumiełowie, który zmienia zdanie jak chorągiewka, śmiejemy się z tych prostaczków i z głupot które robią. Ale czy my się czymś od nich różnimy? W tym właśnie tkwi nieodparty urok prozy Czechowa: ona się nie starzeje. Zmienia się świat wokół nas, ale my, ludzie, ze swoimi wadami i słabościami, powtarzamy błędy i zachowania naszych przodków. Rosyjski pisarz, niczym dobry przyjaciel, w subtelny sposób wytyka nasze wady. Nie śmiejemy się więc z Kistunowa i Muraszkinej. Z kogo się śmiejemy? Z siebie się śmiejemy!
Częstujcie
się. Serdecznie polecam ten zbiorek każdemu. Nawet tym, którzy nie lubią
szczerości.
Szanowny Panie, celna puenta (!) ciekawej w formie i treści recenzji wyśmienitych opowiadań mistrza Czechowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
K.P.
Dziękuję pięknie - nie tylko za miłe słowa. ale też za to, że chciało się Panu poświęcić czas na komentarz. To mnie motywuje do pracy. Odnośnie Czechowa - to moje pierwsze spotkanie z nim, znajomość tę mam zamiar kontynuować. Może poleci Pan którąś z pozycji Czechowa? Po co warto sięgnąć Pana zdaniem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękować to ja powinienem. Dzięki Pana recenzjom czytelnik ma okazję zaznajomić się z niebanalną, oryginalną i często wręcz niszową literaturą. W ten sposób m.in. poznałem prozę Raymonda Carvera (chociaż akurat nie za sprawą Słonia, a Katedry, którą polecam!). Muszę przyznać, że Pana blog jest obecnie jednym z najchętniej obecnie przeze mnie czytanych.
OdpowiedzUsuńWracając do Czechowa… w domowej biblioteczce posiadam dwa jego zbiory opowiadań (28 opowiadań wydawnictwa CM oraz Panią z pieskiem wyd. C&T w tłum. Natalii Gałczyńskiej). Wiele małych form ze zbioru Żarcik… (wraz z tymi, które Pan w swojej recenzji przywołał) znajduje się w tych przeczytanych przeze mnie. I co mogę powiedzieć? Myślę i nie jest to nic odkrywczego, że w krótkich formach Czechowa dla każdego jest coś dobrego. Ba! Bardzo dobrego. W tej też tematycznej rozpiętości, poza wspomnianym przez Pana uniwersalizmem ich siła. Czasy się zmieniają, ale ludzie pozostają tacy sami. Ludzie pozostają tacy sami, ale jednocześnie tak od siebie różni. Od siebie polecam króciutkie: Kameleona, W złym humorze, Zagadkową naturę, z dłuższych: Panią z pieskiem i nieco filozoficzne Trzy lata – ileż w zakończeniu mądrości! Jest też sławna, doskonale przewrotna Sala nr 6, która zresztą doczekała się ekranizacji. Oj, długo można by jeszcze wymieniać. Czechowa stawiam obok dwóch innych wielkich pisarzy rosyjskich: Iwana Turgieniewa (uwielbiam jego miniatury-przypowieści) i Michaiła Bułhakowa – poza kocim opus magnum na uwagę zasługują mniej znane wcześniejsze próby (w tym autobiograficzne) autora Cyganerii. Równie gorąco polecam! (z nadmiaru tych wykrzykników to i Czechowa Wykrzyknik warty uwagi, ale on chyba też jest w Żarciku…). Rozpisałem się niech będzie, że celowo, nadrabiając pierwszą moją nieco minimalistyczną wypowiedź :)
(Ps. przepraszam za brak kursywy w tytułach)
Pozdrawiam z białego dzisiaj Białegostoku
K.P.