REINALDO ARENAS - Mona [recenzja #19]
Opowiadanie z dreszczykiem autorstwa kubańskiego autora? Doprawione rubasznym humorem? Do tego dość trudne do zdobycia - znajduje się, wedle mojej wiedzy, tylko w czasopiśmie Literatura na świecie, nr 7/8 z 2000 r.
Przyznacie sami - brzmi to wszystko niezwykle intrygująco.
A teraz do rzeczy: choć struktura opowiadania może wydawać się nieco zagmatwana, szybko łapiemy o co chodzi. Mona to list Ramona Fernandeza, wysłany do przyjaciela, Daniela Sakuntali, opublikowany później przez niejakich Ismaela Lorenno i Vicenta Echurre.
Zapoznajemy się zatem z faktami, a te są wielce niepokojące: Ramon Fernandez zostaje aresztowany w momencie, gdy z młotkiem w ręku próbuje sprofanować obraz "Giaconda" Leonarda Da Vinci, na oczach tłumu zgromadzonego w Metropolitan Museum. Aresztowany, umiera tajemniczą śmiercią w swojej celi (gdzie przebywał sam). Wcześniej udaje mu się wysłać list do jedynego przyjaciela - wspomnianego wcześniej Sakuntali. Sakuntali, mimo wielu prób, nie udaje się opublikować listu, ani - tym bardziej - uratować przyjaciela, a kolejni wydawcy, Lorenno & Echurre, znikają w tajemniczych okolicznościach. Sakuntala zgłasza się m.in. do samego Arenasa (o tym więcej w dalszej części tekstu).
Czego bał się Fernandez? Błagał służby więzienne o przydzielenie mu całodobowej ochrony w więzieniu. Bał się tajemniczej siły (istoty?), która rzekomo poluje na niego. Po wysłaniu listu strażnicy znajdują go uduszonego we własnej celi. Udusił się sam?
To właśnie tutaj, w gąszczu liter i nazwisk, ukryła się "Mona". (źródło: domena publiczna) |
W liście poznajemy historię Ramona, zanim trafił do więzienia. Fernandez pracował jako ochroniarz w sklepie "Wendy's". Stojąc na wystawie i pilnując porządku, oddawał się swemu ulubionemu zajęciu, czyli flirtowaniu z klientkami sklepu. W ten sposób poznaje tajemniczą, piękną Elizę, która staje się kluczem do rozwiązania całej zagadki. Wkrótce zostają kochankami i mimo wielu upojnych chwil, Ramon niepokoi się dziwnym zachowaniem nieznajomej.
Podszedłem do niej od tyłu i położyłem ręce na jej ramionach okrytych grubą tuniką, aby przerwać ten monolog. Poczułem dreszcz. Na jednym z ramion powstała wypukłość, tak jakby kość przemieściła się, tworząc hak. Znów dotknąłem ramienia, aby upewnić się o istnieniu tego zniekształcenia, którego dziwnym trafem wcześniej nie zauważyłem. Ale deformacja zniknęła i przez tkaninę moja dłoń gładziła ciepłą i gładką skórę. Pomyślałem, że musiałem dotknąć przedtem jakiejś sprzączki albo ramiączka, które wróciło na swoje miejsce.
Historia nabiera tempa, akcja przyspiesza, a Ramon coraz bardziej angażuje się w relację z Elizą. Nie zdradzę oczywiście nic więcej - przekonajcie się sami, jaką intrygę uknuł Arenas.
Ja powiem tylko, że moje pierwsze spotkanie z literaturą kubańską wypadło bardziej niż obiecująco.
Mona to gra konwencją, podana z wielkim wyczuciem. Unikatowe w swej klasie połączenie dwóch, wydawało by się przeciwstawnych, elementów: grozy i humoru. Gdy atmosfera staje się zbyt gęsta, Arenas wplata akcent humorystyczny. Kiedy zaczynam się zastanawiać, czy to aby nie parodia horroru, natychmiast robi się niepokojąco. Autor udowadnia, że można odczuwać dreszcz niepokoju i uśmiechać się w tym samym niemalże czasie. Szczerze polecam tę autorską mieszankę!
_______________
PS. Arenas był zadeklarowanym gejem - w Monie pojawia się także wątek homoseksualny, podany jednak został w takiej formie, że nie sposób nie parsknąć śmiechem. Opowiadanie czytałem w miejscu publicznym i w tym momencie zaśmiałem się na głos (co rzadko mi się zdarza podczas lektury). Napotkałem pogardliwe spojrzenie kilku osób, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jest ze mną nie tak.
PS2. Arenas wplótł do opowiadania także... samego siebie. Z pewnością nie brak mu dystansu. Oto jak się opisał na kartach własnego opowiadania:
Arenas był człowiekiem frywolnym i zupełnie niewykształconym.
Jeśli chodzi o Arenasa (...), mowa o słusznie zapomnianym pisarzu, który znany był w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Rzeczywiście zmarł na AIDS latem 1986 roku w Nowym Jorku.
(był rzeczywiście chory na AIDS, zmarł 3 lata później, w Nowym Jorku po zażyciu samobójczej dawki narkotyków i alkoholu).
PS3. Oto jak na definiuje cel swego pisarstwa Arenas (tłumaczenie własne na podstawie wywiadu udzielonego na 6 lat przed śmiercią, w 1983 r.)
Pragnę, by czytelnik nie tylko myślał podczas lektury, ale i odczuwał radość. By doświadczył estetycznej przyjemności poprzez piękno, a nie dostawał od autora jedynie prostej anegdoty lub krytyki społecznej. Zależy mi na tym, by ludzie dostrzegli w książce pewną głębię, a nie tylko coś sztucznego, co równie dobrze mogłoby zostać przekazane za pomocą jakiegoś pamfletu. Chcę, by odczuli rozkosz tajemnicy i żeby nigdy nie mieli poczucia, że zmarnowali swój czas.
Sama prawda!
PS4. Opowieść jest momentami wulgarna. Osoby o słabszych nerwach uprasza się o nierozpoczynanie lektury.
PS5. Zapomniałem.
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)