O duchach opowieści prawdziwe [recenzja]
Za każdym razem, gdy dane mi jest obcować ze zbiorem leciwych opowieści grozy, odczuwam przyjemny dreszcz ekscytacji. Nie inaczej było tym razem.
Z powstaniem O duchach opowieści prawdziwych wiąże się szlachetna historia: nie było to planowane wydawnictwo, a spontaniczna inicjatywa Klubu Tłumaczy przy warszawskim oddziale Związku Literatów Polskich. Honoraria osób, które pracowały przy powstaniu książki (tłumacze, graficy, korektorzy, itp.) zostały przekazane na odbudowę Zamku Warszawskiego.
Zbiór (w pierwszej wersji
napisałem „zbiorek” – ale byłby to duży nietakt z mojej strony dla książki
liczącej grubo ponad 300 stron) zawiera 29 opowiadań 25 autorów, w tym tak
uznanych i wybitnych prozaików, jak H.G. Wells, Charles Dickens, czy Rudyard
Kipling.
Z racji na to, iż jest to zbiór
opowiadań, poziom jest nierówny. Chociaż, nierówność ta nie jest tak nierówna
jak w przypadku nierówności innych nierównych antologii.
Wiele z opowiadań powstało
jeszcze w XIX wieku, inne na początku XX wieku. Są pisane w zupełnie inny
sposób niż współczesne nowele grozy. To przestroga: nie każdemu taki
staroświecki, momentami elegancki styl, będzie odpowiadać. Zamiast
superwartkiej akcji, wielu dialogów i ogromnych ślimaków-morderców, znajdziemy
niespieszną fabułę, klimatyczne opisy, nawiązania do legend, a w niektórych
opowiadaniach nawet… sympatyczne, poczciwe duchy.
Właśnie: O duchach opowieści
prawdziwe, to mieszanka stylów. Mamy zarówno makabreskę (Jean Ray),
surrealistyczną groteskę detektywistyczną (Gonzalo Suarez), dobrodusznie
humorystyczne podejście do tematu duchów (Oscar Wilde, Jerome K. Jerome), jak i
całkowicie klasyczne opowieści o zjawach, nadające się idealnie do opowiedzenia
znajomym wieczorową porą, przy kominku (Dickens).
Poznamy opuszczony pasaż
handlowy, samotny dom w leśnej gęstwinie, przecięte ciało, wątek nekrofilski,
zlecenie odnalezienia 13 osób, z których wszystkie już nie żyją, nieodwiedzaną
karczmę na uboczu, demoniczny obraz, mściwego kot, grzebanie żywcem, wizytę na
cmentarzu. A wszystko w wysmakowanym stylu.
Kto zawiódł, kto zaskoczył?
Najsłabsze to przewidywalny,
miałki Płaszcz A.E.D. Smitha, Pasaż Pommeraye Mandiarguesa, czy aż nazbyt
poczciwe Ręce Quiller-Coucha. Więcej spodziewałem się też po Kiplingu.
Bardzo solidnie prezentuje się
Baconsky z powiadaniem Czarny nimb (rumuńskie opowiadanie grozy +
zaskakujące zakończenie), Odojewski i, rzecz jasna, Poe. Moja najlepsza
dziesiątka przedstawia się następująco:
10. Wargi (Henry
Whitehead)
Dość przewidywalne, ale
klimatyczne. Tajemnicza murzynka gryzie kapitana statku w szyję, szepcąc mu do
ucha niezrozumiałe słowa. Kapitan podejrzewa, że został przeklęty, a na jego
szyi wykwita paskudna, jątrząca się rana.
9. Indianka (Bram Stoker)
Wciągający od samego początku,
niewymuszony styl Stokera zasługuje na pochwałę. Mimo ledwie kilku stron,
przekonująco naszkicowane postacie. No i… przyprawiający o dreszcze kot.
Szkoda, że zakończenie jest tak przewidywalne, jak mimika twarzy telewizyjnego
prezentera pogody.
8. Niedoświadczony duch
(H.G. Wells)
Wielki Wells nie zawodzi, choć
prezentuje nieco inne podejście do tematu. Tytułowy niedoświadczony duch budzi
politowanie i pogardę, zamiast straszyć. Ale… świetny, gawędziarski styl plus
autentyczne emocje w zakończeniu, zasługują na pochwałę.
7. Dom na sprzedaż (Jean
Ray)
6. Kuzyn Passeroux (Jean
Ray)
W obu przypadkach Jean Ray
przynajmniej próbuje być straszny. Epatuje brzydotą, jest trochę krwi i ognia, a
efekt końcowy całkiem udany. Chętnie przeczytałbym w polskim przekładzie jego
zbiór opowieści niesamowitych.
5. Opowieść niesamowita
(Charles Dickens)
Klasyczna do bólu opowieść.
Zagubiony wędrowiec, dom na uboczu, gościna, tajemnicze wydarzenia… Wszystko na
swoim miejscu, czyta się świetnie!
4. Duch Canterville’ów
(Oscar Wilde)
Zupełnie inne podejście do tematu
duchów. Hiram Otis, bogaty Amerykanin nabywa, mimo przestróg poprzedniego
właściciela, zamek, w którym straszy. Mistrzowsko napisana (i przetłumaczona),
autentycznie zabawna historia o upokarzanym duchu, któremu nie udaje się nikogo
wystraszyć. Próby wywołania strachu wśród nowych lokatorów kończą się sromotną
klęską. Co gorsza, duch zostaje zmuszony do zmierzenia się z najgorszą zmorą:
amerykańskim kapitalizmem. Gdy w nocy skrzypie swymi łańcuchami, Amerykanin
poleca mu naoliwienie łańcuchów wyśmienitym specyfikiem, buteleczką oleju
„Wschód słońca”.
3. Trzynaście razy trzynaście
(Gonzalo Suarez)
Z Suarezem zetknąłem się pierwszy
raz przy okazji „Opowieści hiszpańskich”, które zdominował całkowicie dwoma
opowiadaniami. Specjalnie dla niego kupiłem recenzowany zbiór opowiadań. Suarez
nie zawodzi, choć nie jest to historia o duchach, grozy i strachu nie ma też
zbyt wiele. Co z tego, skoro Suarez bez problemu wciąga czytelnika w swój
przewrotny świat. Konkretna proza, bez zbędnych opisów. Detektyw zostaje
wezwany do pewnego profesora z zadaniem odnalezienia kogokolwiek z
przedstawionej mu listy 13 osób. Jakież jest jego zdziwienie, gdy po jakimś
czasie konstatuje, że wszystkie te osoby już nie żyją. Dodam tylko, że profesor
posiada w domu 13 klatek z ptakami, którym nadał imiona uczniów, których na co
dzień uczy. Jaki jest związek między tymi sprawami? Czy detektyw go znajdzie? Może
profesor zakpił sobie z niego? A może Suarez kpi z czytelnika? Pomieszanie z
poplątaniem, wyśmienita rzecz!
2. Pokój na wieży (Edward
Frederick Benson)
Najsłynniejsze chyba opowiadanie
Bensona. Bohater trafia do pokoju na wieży, który wcześniej pojawiał się w jego
snach. W pokoju zauważa obraz staruszki z demonicznym, kipiącym złością
wzrokiem. Pomny doświadczeń ze swoich snów, prosi o wyniesienie obrazu z
pokoju. Potrzebne do tego były aż trzy osoby. Żadna z nich nie zraniła się, mimo
to mieli ręce całe we krwi. A to dopiero początek… Bardzo dobre. I straszne.
1. Spowiedź Charlesa
Linkwortha (Edward Frederick
Benson)
Moim zdaniem, zdecydowanie
najlepsze opowiadania całego zbioru. Charles Linkworth zostaje skazany na
śmierć za zabicie własnej matki. Nigdy jednak nie przyznaje się do winy. W
tajemniczych okolicznościach znika też sznur, na którym powieszono Linkwortha.
Wkrótce, doktor Teesdale, który towarzyszył skazańcowi w ostatnich chwilach,
odbiera dziwny telefon…
Nie zdradzę więcej. Opowiadanie
jest świetnie skonstruowane, od początku aż do końca, trzyma w napięciu, a
czytając je po zmroku odczuwałem autentyczny niepokój. Mimo upływu czasu,
historia Charlesa Linkwortha nie zestarzała się ani trochę, a to chyba
najlepsza rekomendacja.
**
O duchach opowieści prawdziwe
dały mi kilka dni przyjemnej, podszytej lekkim niepokojem i grozą, lektury. Różnorodność
autorów i stylów oraz zbliżony, wysoki poziom opowiadań czynią z tej pozycji
jeden z najsolidniejszych zbiorów opowiadań „o duchach” na polskim rynku.
Polecam !
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli recenzja lub książka wzbudziła w Tobie jakiekolwiek emocje - nie wahaj się, SKOMENTUJ :)