ARKADIJ, BORYS STRUGACCY - Piknik na skraju drogi


176 nafaszerowanych jakością stron, mieszczących więcej skarbów, niż nos Joachima Loewa.

***

Bliżej nieokreślona przyszłość. Obca cywilizacja dociera na Ziemię i ląduje (rozbija się ?) w sześciu różnych miejscach, zwanych Strefami Lądowania. Miasteczko Harmont - gdzie dzieje się akcja książki - to jedna z takich Stref. Strefa jest odgrodzonym obszarem; mrocznym, pełnym tajemnic, niedopowiedzeń i niebezpieczeństw. Naruszając jej granice, należy wykazać się wielką ostrożnością (a i to może nie wystarczyć), gdyż nie obowiązują tam ziemskie prawa fizyki, grawitacja działa po swojemu a chwila nieuwagi i kontakt z "czarcim puddingiem" może kosztować utratę kończyn lub - w najlepszym wypadku - przekształceniem ich w gumiastą, rozciągliwą masę. Strefa potrafi także ożywić umarłych. Mimo to, z racji na obfitość przedmiotów pochodzenia pozaziemskiego, których prawdziwego przeznaczenia nie sposób dociec, przyciąga ona różnego rodzaju szmuglerów, handlarzy i poszukiwaczy przygód, zwanych stalkerami. Stalkerzy ryzykują zdrowie i życie, napędzając jednocześnie swoimi znaleziskami czarny rynek.

Głównym bohaterem powieści jest Red Shoehart, jeden  z najbardziej doświadczonych stalkerów a jednocześnie laborant Międzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskich, filia w Harmont.
Red ma swój dom, swoją rodzinę, swoje życie i codzienne problemu. Ale...  najlepiej czuje się właśnie w Strefie. To  jego prawdziwy dom.

Nie znajdziemy tutaj banalnego opisu zielonych ludzików - ba, na dobrą sprawę nie wiadomo czy w ogóle wylądowali... A jeśli wylądowali - w jakim celu? To jedno z wielu pytań na które w Pikniku.. odpowiedzi nie znajdziemy. Pobudzona zatem - do granic możliwości -  zostaje wyobraźnia czytelnika. Moja pracowała na najwyższych obrotach i naprawdę, dawno nie czytałem książki, która pozwoliłaby na tak intensywne wczucie się w akcję.

Bracia Strugaccy. Podobni? Borys z prawej. (źródło: domena publiczna)

Jako, że nie przepadam za tego typu literaturą i rzadko z nią obcuję, byłem autentycznie zaskoczony dziełkiem braci Strugackich. Widzę w nim kilka różnych możliwości interpretacji: poza "zwyczajną" historią o lądowaniu kosmitów, jest to przypowieść o chciwości, wytrwałości i poświęceniu a także futurystyczna baśń o poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na świecie.
Strugaccy uciekają od nachalnego mędrkowania. Piknik... nie ma ambicji wyjaśnienia wszystkich tajemnic świata, bardziej pyta niż odpowiada.

Kolejna rzecz, którą absolutnie muszę podkreślić, to autentyczność postaci. Świetnie naszkicowane osobowości z krwi i kości, żadne tam wydmuszki! Być może dlatego niektóre z nich wzbudziły we mnie autentyczną, koleżeńską sympatię.

Mało ?
- niesamowity klimat (polecam czytać wieczorem)... Niejednokrotnie łapałem się na tym, że gdy tylko Red wchodził do Strefy, mimowolnie zwalniałem tempo czytania, co tworzyło przedziwną symbiozę między moim własnym oddechem a krokami Reda,
- realistyczne odwzorowanie zachowań ludzkich. W swym egoistyczno-próżniaczym zapędzie, czułem że zakolegowałem się z Shoehartem, że razem z nim wchodzę do Strefy.

Chyba już pora na podsumowanie, zanim wystrzelam się całkowicie z komplementów.

Dzieło Strugackich to futurystyczny gabinet luster ukazujący największe przywary nas samych.
W ten sam sposób można zresztą odczytać całą historię - jako przypowieść o człowieku i poszukiwaniu szczęścia - w tym przypadku zaklętego w mitycznej Złotej Kuli, spełniającej życzenia szczęśliwego znalazcy.
Czy złotą kulę da się odnaleźć ? Czy naprawdę daje ona szczęście i spełnia życzenia? Nie wiem.
Wiem jednak co innego:  Piknik na skraju drogi to instant classic.



  • ostatni wywiad z Borysem Strugackim - <TUTAJ>
  • dla nieświadomych, czym są skarby Joachima Loewa - <TUTAJ>

Komentarze

Copyright © MILCZENIE LITER